To był 31 lipca 2023 roku. Na godzinę 10.30 mieliśmy umówione badanie prenatalne. Pojechaliśmy na nie.
Stresowałam się jak przed każdym innym, ale czułam się bardzo dobrze. Nie miałam żadnych dolegliwości bólowych. Na badaniach lekarz potwierdził płeć, mały Tadeusz rósł pod moim serduszkiem, całe 413g szczęścia.
Na 2 dni przed badaniami spuchła mi prawa stopa. Wystraszyłam się, że to jakiś zator. Zgłosiłam to na wizycie. Dostałam zalecenia i pojechałam do apteki wykupić lekarstwo Cyclo3forte. Po powrocie do domu obdzwoniłam najbliższych z informacją, że jestem szczęśliwa, bo mały Tadzio rośnie jak na drożdżach, a ja czuję się kwitnąco.
Ok. godz. 14.00 gdy byłam w toalecie na papierze toaletowym zauważyłam dużą ilość śluzu… Przez głowę przeszły mi najgorsze myśli. Po czym stwierdziłam, że znowu przesadzam…. Jednak po 15 min. poszłam znowu do toalety i nagle patrzę a na papierze różowy śluz…
W mojej głowie była masakra. Na sygnale wróciłam do mojego ginekologa. Diagnoza…”szybko do szpitala, ty zaczynasz rodzić”. W głowie mam najgorsze myśli…, setki pytań pozostawione bez odpowiedzi…
Po 10 min. byłam już w szpitalu. Z nogami do góry zawieziono mnie na łóżku szpitalnym na oddział. Przeprowadzono badanie ginekologiczne, po czym usłyszałam „W kanale rodnym pęcherz płodowy, nie wróżę dobrego. Jeśli się wchlonie to założymy szew”.
Cały wieczór i cała noc płakałam w poduszkę. Widok mojego narzeczonego, który płacze bolał mnie jeszcze bardziej… O godz. 20.00 musiał wyjść z oddziału, bo był koniec odwiedzin. Zostałam sama.
W nocy dostałam krwawienia i okropnych skurczów. Zgłosiłam położnej, a ona lekarzowi, ale nikt nie przyszedł…
Rano wzięli mnie na następne badanie, ale nic nie pomogło… Nagle słowa „Jedziemy na porodówkę”.
To było najgorsze zdanie, które w tamtej chwili mogłam usłyszeć…
Odbył się cały poród…, ból, płacz i widok mojego martwego syneczka… Nic w życiu mnie tak nie złamało, jak ten widok…
Nadal myślę, że to był zły sen.
Zamiast wybierać wózek musiałam wybierać trumnę. 7 sierpnia odbył się pogrzeb.
Boli mnie serce. Brak mi siły żeby walczyć dalej.
Boję się każdej kolejnej próby zajścia w ciążę.
Chciałabym w końcu być szczęśliwa!
Ile jeszcze mogę znieść;(
W tym czasie żałuję, że ktokolwiek oprócz mojego narzeczonego wiedział o ciąży. Najgorsze są telefony i tłumaczenie się co się stało… Sama nie znam odpowiedzi dlaczego…?
Lekarz przy wypisie ze szpitala powiedział, że prawdopodobnie mam niewydolność szyjki macicy, każda ciąża będzie z góry zagrożona, że bez szwu na początku ciąży nie donoszę.
Serce pękło na milion małych kawałeczków. Do zobaczenia Syneczku.
Kocham Cię już na zawsze.
M.
—
Jeżeli Ty też chcesz podzielić się swoją historią, możesz zrobić to tutaj: https://www.poronilam.pl/kontakt/podziel-sie-swoja-historia/