3 lata starań i w końcu jest, udało się! Dwie kreski na teście! Wszystko było idealnie. Chodząc do lekarzy na kontrolę, widziałam mojego malutkiego Skarba, jak żywiołowo fika sobie. 6 grudnia, krew, dużo krwi…
Karetka, szpital, wyrok „bezwodzie”, łożysko przodujące
Zostałam wysłana na badania prenatalne, z których wynikało, że jest małowodzie, ale że dziecko rozwija się prawidłowo i wody powinny się uzupełniać. I tak oto wody zaczęły się nabierać…
Mikołaj rozwijał się jak powinien, zagrożenie było ciągle…
…ale kazali nam wierzyć w cud. 17 grudnia rano obudziłam się dosłownie cała zalana krwią, dostałam skurczy, nie do końca rozumiałam, skąd pochodzą, bolał mnie cały kręgosłup, a z pochwy wychodziło mi coś nieznanego.
W panice zadzwoniłam do mojego lekarza
Który kazał mi do gabinetu przyjechać jak najszybciej. „Musi Pani jechać do szpitala, dziecko nie żyje i jest na wierzchu już”. Musiałam wyprzeć z siebie mojego Aniołka, któremu już serduszko nie biło. 3 dni później pochowaliśmy Małego. Boli cholernie świadomość, że pod moim sercem nie bije już serce mojego dziecka.
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, napisz do nas na adres info@poronilam.pl
Przeczytaj też inne historie TUTAJ >>> Wasze historie