Gdy miesiączka spóźniała mi się 11 dni, coś mnie tknęło, poleciałam z samego rana po test ciążowy, gdy zobaczyłam dwie kreski, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nie byłam gotowa na macierzyństwo, mam zaledwie 22 lata, nie wiedziałam, co to będzie, dopiero co zaczęłam nową fajną pracę, no i byłam w związku z facetem dopiero 3 miesiąc… No ale cóż, stało się.
Tego samego dnia pojechałam do niego mu o tym powiedzieć
Zdziwiłam się, bo bardzo się ucieszył, od tamtego dnia codziennie o mnie dbał, pytał o samopoczucie, kupował dla mnie owoce, zdrowe soczki… No był po prostu ideałem. Po kilku dniach już się przyzwyczaiłam do tej myśli, zaczęłam się cieszyć razem z nim.
Kupiłam za jego namową malutkie skarpeteczki dla noworodka i w ten sposób chcieliśmy poinformować moją mamę, z którą mieszkam, że będzie nowy członek rodziny. Na początku była w wielkim szoku i się martwiła, bo przecież chłopaka ledwo co znam.
Z czasem też zaczęła się cieszyć…
Każdej sąsiadce i koleżance się chwaliła, że zostanie babcią, dbała o mnie jak nigdy, owoce, warzywa, soczki, nawet sama robiła mi soki z marchewek, zaczęła kupować śpioszki, pieluszki tetrowe, istne szaleństwo. Stwierdziliśmy wszyscy razem, że dla dobra dziecka chłopak się do mnie wprowadzi, ileż to szczęścia było, gdy odnawiał mi pokój, projektował meble, plany, gdzie będzie stało łóżeczko dla maleństwa..
Cała rodzina się bardzo cieszyła i mnie wspierała, w końcu czułam się ważna. Pierwszej wizyty u lekarza nie zapomnę do końca życia, gdy usłyszałam bicie serduszka mojego maleństwa, był to 6 tydzień i 5 dzień ciąży.
Termin na początek marca. Genialnie!
Wróciłam do domu i płakałam ze szczęścia przez dobre pół godziny. Tygodnie mijały, ja się czułam świetnie, zero jakichkolwiek mdłości, zgagi, no kompletnie nic, każdy mi tego zazdrościł. Co jakiś czas czułam bóle w podbrzuszu, jakby ktoś szpilki wbijał, ale jak się dowiedziałam od niektórych osób to normalne, macica się rozszerza, dzidzia rośnie.
Pewnego dnia dostałam plamienia, trochę się zaniepokoiłam, ale czytałam, że to normalne, czasami tak jest, ale gdy po dwóch godzinach plamienie się nasiliło, stwierdziłam, że jest coś nie tak.
Poleciałam do lekarza, wziął mnie na fotel, pogmerał, przepisał tabletki na podtrzymanie ciąży i tyle
Płakałam przez pół dnia, przecież wszystko tak dobrze było, chciałam mieć normalną zdrową ciążę jak wiele innych kobiet. Wieczorem nie dawało mi to spokoju, więc siostra załatwiła wizytę u swojego znajomego ginekologa prywatnie.
Pojechałam tam z nią, niestety… Lekarz zrobił USG i przekazał mi wiadomość, która do dziś siedzi mi w głowie „niestety ciąża się u pani nie rozwija od 3 tygodni, serce nie bije, brak przepływów naczyniowych”.
To był dla mnie tak wielki szok, że nie chciałam w to wierzyć…
Myślałam, że może jednak serduszko zabije, znów usłyszę ten piękny dźwięk… Niestety to była prawda, dał mi skierowanie do szpitala. Gdy wróciłam do domu, byłam cała zapłakana, miałam ochotę ze sobą skończyć, nagle życie straciło dla mnie sens.
Chłopak i mama tego wieczoru bardzo mnie wspierali, za co jestem im wdzięczna. Następnego dnia rano pojechałam do szpitala, byłby to 11 tydzień ciąży. Dostałam tabletki na wywołanie poronienia, bolało niemiłosiernie, chciałam umrzeć, leżałam na piętrze obok sal dla noworodków, ten płacz, widok szczęśliwych matek karmiących swoje dzidzie za każdym razem, gdy szłam do toalety, bolał tak bardzo.
Przy jednej z wizyt w toalecie słyszałam plusk
Jakby coś wielkiego ze mnie wyleciało, wyobraziłam sobie, że to może być właśnie moje dziecko, zrobiło mi się cholernie źle. Przez cały dzień miałam bardzo obfite krwawienie, więc lekarze zadecydowali w nocy o zabiegu łyżeczkowania.
Następnego dnia wypuścili mnie do domu i tak wegetowałam 5 dni w domu, nie miałam ochoty na nic, jeść, wychodzić, rozmawiać ze znajomymi, kompletnie nic. Teraz jestem już 3 tygodnie po zabiegu i nadal nie ma dnia, żebym wieczorem nie uroniła łzy.
Wszystko mi o tych zdarzeniach przypomina
Bielizna, w której byłam w szpitalu, koszulka, cały mój pokój, ramki na zdjęcia, które kupiłam z myślą o dziecku. Współżyję znów z chłopakiem, ale się zabezpieczamy, nie chcę znów przez to samo przechodzić, mam blokadę, z która nie wiem, jak sobie poradzić, z jednej strony pragnę dziecka, ale z drugiej nie chce znów przez to piekło przechodzić, drugi raz już nie dam rady, wiem, że mam jeszcze czas na staranie się o ciążę, ale tak cholernie się tego boję…
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, wypełnij formularz.
Przeczytaj też inne historie TUTAJ >>> Wasze historie
Zdjęcie: ©TanteTanti/pixabay.com