Jestem po 3 ciążach, w tym mam cudownego syna, który trzyma mnie przy życiu… Ale może zacznę od początku.
Wiedziałam, że nie będzie łatwo.
Odkąd że swoim teraz już mężem zaczęliśmy starania o dziecko wiedziałam, że nie będzie łatwo gdyż stwierdzono u mnie zespół policystycznych jajników. Jednak trafiłam do znakomitej Pani Doktor i ona pozwoliła mi przez odpowiednio dobrane leczenie zajść w ciąże. Pierwsza ciąża była totalnym zaskoczeniem, gdyż dowiedziałam się o niej na kontrolnej wizycie, a spóźniający się okres to była dla mnie norma.. Nie zdążyłam się do tego stanu przyzwyczaić bo na kolejnej wizycie usłyszałam, że płód się nie rozwija i musiałam mieć zabieg łyżeczkowania.
Bardzo tego pragnęłam.
Oczywiście przeżywałam i bardzo pragnęłam kolejny raz zajść w ciąże, kiedy wszędzie dookoła inne kobiety cieszyły się z narodzin swoich pociech. Ja cały czas miałam z tyłu głowy, że to moja wina, przecież to ja mam problemy, w mojej rodzinie jest obarczenie poronieniami i martwym urodzenia. Nakręciłam się do tego stopnia, że nie myślałam o niczym innym. Wtedy jednak zaczęłam pracę i po jakimś czasie przestałam tak kurczowo myśleć o tym, iż muszę mieć dziecko… Myślę, że to mi pomogło, zostawiłam sprawy swojemu biegów, owszem nadal się leczyłam, ale nic na siłę.
Jakieś ponad 2 lata po pierwszej stracie zaszłam w kolejną ciąże.
I znowu strach, tym bardziej, że na początku plamiłam a gdy dowiedziałam się, że to będzie chłopiec, strach był jeszcze większy, bo moja mama miała problem z ciąża z chłopczykiem. Wszystko na szczęście ułożyło się dobrze i teraz mam 2 letniego synka:) Po około 1.5 roku znowu zaszłam w ciąże, bez zbytniego leczenia. Na początku znowu plamienie, pobyt w szpitalu, ale później już ciąża wzorowa i kolejny chłopiec. Tym razem już się tak nie bałam, przecież mam zdrowego syna… Do czasu aż przestałam czuć ruchy, wizyta na IP i słowa lekarza…
Bolesna strata.
Straciliśmy syna w 33 tygodniu ciąży, a przecież do tej pory wszystko przebiegało idealnie. Nie ma dnia bym nie myślała co mogłam zrobić wcześniej, by do tego nie dopuścić. Aktualnie czekamy na wyniki sekcji. A ja chyba znowu się zafiksowalam na punkcie dziecka, ale wiem, że muszę znowu zająć głowę czym innym. Postanowiłam, że jak najwięcej czasu poświęcę dziecku, które mam. Starania i tak pewnie muszę odłożyć na później, gdyż jestem po 2 cesarkach.. Muszę także poczekać aż mój mąż, który mimo iż nie pisałam wcześniej bardzo mnie wspiera, też dojdzie do siebie. Może, jakaś inna kobieta przeżyła podobna historie i opowie o swojej 'walce’ o szczęście jakim są dzieci. I czy po takich przejściach można jeszcze liczyć na zostanie po raz kolejny mamą?
Moja droga, Twoja historia zostala opublikowana kilka dni po przed moja strata. Sliczna dziewczynka o wadze 400g.
Mam nadzieje, ze pomalutku dochodzisz do siebie. Trzymam za Ciebie kciuki