07.03.2019 r. dzień jak co dzień. Ciąża przebiegała prawidłowo
17 tydz. + 3 dni, godz. 14:00. Moja – wówczas jedenastoletnia – córka nie wróciła ze szkoły. Podniosło mi się ciśnienie. Czułam strach, ale nie myślałam że z ciążą może zdarzyć się coś złego. Miałam wtedy trzy córki i syna. O godz 15:15 córka wróciła, ale ja nadal czułam niepokój i zaczął boleć mnie strasznie dół brzucha. Mąż w pracy ja w domu z dziećmi.
Położyłam się myślałam, że ból minie
Godz. 16:30. Poczułam, że coś leci. Poszłam do ubikacji. Poleciała krew i poczułam coś między udami. Wzięłam odruchowo lusterko…wtedy zobaczyłam malusią rączkę. Wiedziałam już, że poroniłam. Szybko zadzwoniłam do męża żeby zwolnił się z pracy. Po 15 min. był w domu. Spakował mnie. Pobiegł poprosić sąsiada by przypilnował dzieci i zawiózł mnie do szpitala oddalonego o 30 km. W 10 min. byliśmy na miejscu. W aucie nasza córeczka wyleciała cała ze mnie. Na SOR-ze szybko mnie wzięli na porodówkę. Tam zmierzyli ciśnie. Okazało się, że mam 250/180. Dostałam leki na jego zbicie. Podłączyli kroplówkę. Przyszedł anestezjolog i uśpił mnie. Lekarz mnie wyczyścił. Córka ważyła 980 gram. Po dwóch tygodniach, gdy odbierałam wyniki dowiedziałam się, że moja Antosia miała zawał serduszka, zawał łożyska, a lekarz powiedział, że miałam szczęście, że byłam w ciąży i to dziecko przyjęło to ciśnienie na siebie, bo gdyby nie to mnie już by nie było.
Dokładnie rok po tj. 08. 03. 2020 r. urodziłam kolejną córkę Zosie w 32 tyg. ciąży. Żyje. Całą ciążę walczyłam z ciśnieniem ale na szczęście nic złego się nie stało.
Autor: Ania