Witam
Chciałam się z wami podzielić nasza historią. Mam 41 lat i troje wspaniałych dzieci. 16 listopada 2020 roku dowiedziałam się, że znów jestem w ciąży tym razem w ciąży bliźniaczej, niestety 1 grudnia poroniłam, pęcherzyki ciążowe były puste brak dzieci. 3 grudnia łyżeczkowanie i wielki ból po stracie naszych Aniołków.
Po 7 tygodniach od łyżeczkowania test ciążowy pokazał dwie kreski. Na początku nie wierzyłam myślałam, że to jeszcze po ostatniej ciąży, ale mój mąż wierzył że to cud i że tym razem się uda. Badanie bety potwierdziło ciąże 3-4 tydzień byliśmy szczęśliwi.
Każda wizyta w toalecie była wielkim strachem, ze znów pojawi się krew, ale wszystko było w porządku aż do 7 tc – kiedy zobaczyłam krew. Pojechałam z mężem do szpitala, ale Pani doktor nie dawała nam nadziei na tą ciąże, ponieważ serce naszego Aniołka nie biło.
Kazała wracać do domu i czekać aż sama poronię. Następnego dnie popołudniu dostałam bardzo silnych skurczy gorszych niż przy naturalnym pierwszym porodzie. Skurcze były tak bardzo silne i bolesne, że nie byłam w stanie ruszyć nogą żeby wstać z łóżka. Około godziny 22.30 zostałam zabrana karetka pogotowia na sygnale do szpitala. Po 20 min byłam już w gabinecie na fotelu.
Pani doktor powiedziała że rozwarcie jest na 5cm i kazała mi odwrócić głowę. Widziałam tylko jak bierze długie chirurgiczne nożyczki i po chwili powiedziała, że już po wszystkim. Nasz maleńki Aniołek był martwy. Nie chciałam tego widzieć, ale serce mówiło że muszę go zobaczyć i zobaczyłam. Maleńki przeźroczysty Aniołeczek, nigdy nie zapomnę jego dużych czarnych oczu.
Nie wiem czy to był chłopczyk, czy dziewczynka ale my nazwaliśmy naszego Aniołka Leo nasze serca mówią, że to był chłopczyk. Nie mogliśmy zrobić naszym Aniołkom pogrzebu co bardzo nas boli, ale wierzymy że jest w niebie razem ze swoim rodzeństwem z grudnia.
W 4 miesiące straciliśmy troje Aniołków, ale to nie powstrzyma nas przed kolejnym staraniem. Tym razem dajemy sobie przerwę do października. Oboje musimy odpocząć psychicznie a mój organizm potrzebuje regeneracji. Jestem dumna z mojego męża, że tak dzielnie mnie wspierał i nadal wspiera kiedy płaczę. Najgorsze będą każde moje urodziny, ponieważ termin narodzin bliźniąt przypadał w moje urodziny a termin Aniołka z lutego dwa dni po urodzinach najmłodszego syna.
Autor: Rodzice Aniołków