Nie tak miało być…
Bóg miał jednak inne plany. Druga ciąża, planowana. Wyczekiwany braciszek. Całowanie i przytulnie brzuszka przez nasze dziecko, rozmowy z braciszkiem, wybrane imię, decydowanie gdzie będzie łóżeczko, ubranka, co trzeba kupić, odliczanie do jego narodzin – opiekuńczy, kochający starszy brat. Idealnie.
Kolejna wizyta kontrolna, 18 tydzień, świat – rozpada się. USG i słowa lekarza „mamy problem, dziecko się nie rozwija, jest obrzęk, czasem się tak zdarza, serce nie bije”.
Szok, przecież wszystko było dobrze, jak to możliwe, co się dzieje. Milion myśli w tym: jak powiedzieć dziecku, że braciszek jest w Niebie. Szpital, farmakologiczna indukcja poronienia, łyżeczkowanie, rozpacz, płacz, milion myśli dlaczego ja, co zrobiłam, czemu nie uchroniłam naszego dzieciątka.
Całkowite rozdarcie, załamanie. Pochowaliśmy nasze Dzieciątko. Teraz dziennie odwiedzamy go na cmentarzu, nie tak miało to wyglądać.
Minęły 3 tygodnie a ja dalej zadaje sobie pytanie dlaczego ja, co zrobiłam. Dzięki wsparciu męża, który wszystkim się zajął „formalności w szpitalu, pogrzeb, praca, dom, ciężkie rozmowy przeprowadzone z dzieckiem”, mojego dziecka i rodziców jakoś funkcjonuje.
Patrząc na moje dziecko zadaje sobie pytanie jak wyglądałby nasz Aniołek. Gdy płaczę to dziecko mi mówi: nie płacz, to nie twoja wina, on patrzy na nas z nieba i nami się teraz opiekuje.
Pan Jezus potrzebował takiego fajnego Aniołka, babcia się nim opiekuje, pewnie ma dużo kolegów. Mam swojego Aniołka w Niebie.
Autor: Mama dwójki dzieci