Wzruszające historie – poronienie i nadzieja

Chciałabym opowiedzieć moją smutną historię. Starałam się z mężem o dziecko i w końcu się udało. W trzecim cyklu byłam już w ciąży. Bardzo się cieszyliśmy z tego powodu. Gdy tylko się dowiedziałam, że jesteśmy w ciąży świat się do mnie uśmiechnął.

Wzruszające historie – poronienie i nadzieja

Bardzo się bałam, ponieważ to była moja pierwsza ciąża, ale od samego początku pokochaliśmy ta dzidzię. Mąż szukał już wózka, bo taki był dumny, że nam się udało, a dziecko było naszym marzeniem. Pewnego dnia umówiliśmy się prywatnie na wizytę, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.

Byliśmy bardzo szczęśliwi, że zobaczymy nasze maleństwo. Z powodu pandemii sama musiałam iść na wizytę. Mąż czekał na mnie aż wrócę z dobrymi wiadomościami i zdjęciem maluszka. Gdy byłam na badaniu zobaczyłam maleństwo. Bardzo się ucieszyłam. Pokochałam go bardzo, ale pani doktor zamilkła na chwilę i nic się nie odezwała.

Po chwili mówi: „Ciąża obumarła. Nie wyczuwam tętna dziecka. Serduszko przestało mu bić w 8 tygodniu. Świat się nam zawalił. To było straszne, a później było jeszcze gorzej. w dniu poronienia widziałam zdjęcia, którym się dzieci urodziły a moja mała Marysia odeszła. Codziennie o niej myślimy z mężem i modlimy się, abyśmy mogli doczekać się maluszka w niedługim czasie.

Kochamy Cię Marysiu!

Autor: Basia

Wzruszające historie kobiet po poronieniu – horror

Moja historia zaczęła się od tego że chciałam zmienić swoje życie.Wzruszające historie kobiet po poronieniu - horror

Wyjechałam za granicę by zmienić swoje życie i uciec od toksycznych ludzi. Po paru miesiącach poznałam Włocha, który zakochał się we mnie po uszy – z wzajemnością. Zaszłam w ciążę. Byliśmy najszczęśliwsi na świecie, lecz tu w Anglii nie ma możliwości (chyba, że prywatnie) żeby robić w miarę często USG. Miałam USG w 6 tygodniu, kolejne zaplanowano mi na 12 tydzień.

W ten dzień usg 12 tydzień biegliśmy na miejsce spóźnieni, ale niesamowicie szczęśliwi, ponieważ to był pierwszy raz, kiedy mieliśmy usłyszeć bicie serduszka maleństwa. Pielęgniarka patrzyła się w monitor przez 3 minuty. W końcu zapytałam „I jak?”, a ona odpowiedziała „nie bije serce”.

Zawalił mi się cały świat

Informacja o tym, że dziecko w brzuchu nie żyło od miesiąca zwaliło mnie z nóg i mojego wybranka. Po 3 godzinach pozbierałam się w miarę na tyle, aby opuścić szpital. Tego samego dnia leciałam do Polski, aby mnie oczyścili, ponieważ w Anglii dali mi dwie opcje „albo samo wyleci jak pani organizm zrozumie, że nie jest w ciąży, albo damy tabletkę i samo wyleci”.

Po miesiącu wróciłam do Anglii.

Autor: Klaudia

Wzruszające historie po poronieniu – strata

Witajcie kochane mamusie.

Poddałam się terminacji w ukończonym 19 tygodniu ciąży z powodu wady genetycznej u córki. Nie było wyjścia by urodziła się zdrowa, serduszko po lewej stronie, wielowadzie można by było wymieniać długo.

Strata

Widziałam moją małą kruszynkę – położne przyniosły mi ją bym się mogła pożegnać. Postanowiliśmy z narzeczonym,  teraz już nie jesteśmy razem, że pochowamy naszą Córeczke by miała godny pochówek, że zrobimy chociaż to dla niej.

Wybrałam mniejsze zło dla niej, gdyby się urodziła mogłaby nie przeżyć nawet jednego dnia a widok z rurkami podtrzymującymi życie ehh nie dałabym rady patrzeć na to. Stało się to 08.10.2020 a ból i tęsknota jest niewyobrażalna do dnia dzisiejszego.. Kocham Cię Blanko.. Twoja Mama..

Autor: Patrycja

 

Poroniłam…moja historia o stracie

Z moim chłopakiem mieszkamy w Niemczech. On jest na etacie, a ja pracuję jako opiekunka osób starszych. W połowie marca dowiedzieliśmy się, że będziemy rodzicami. Pojechałam do Polski na kilka dni zrobić badanie USG. Okazało się, że to ciąża bliźniacza w szóstym tygodniu.

Poronilam... Strata dziecka nienarodzonego

Bardzo się cieszyliśmy, bo to nasze pierwsze dziecko po 10 latach naszego związku i wcześniejszych starań. Zaczęłam kupować maleńkie ubranka, wanienkę, przewijak ect. A że życie kosztuje pojechałam do pracy i zaraz po świętach wielkanocnych w niemieckiej przychodni ginekologicznej poroniłam.

Zabrali mnie do szpitala, zrobili co musieli i wyszłam. Cały czas pracuję, bo bym zwariowała. Akurat chłopak jest w Polsce na urlopie a ja zostałam z tym wszystkim sama. Płaczemy oboje i nie możemy się pogodzić ze stratą dzidziusia.

Schowałam ubranka do walizki, bo ciągle mi smutno. Ciężko będzie nam zapomnieć. Badania płodu odbieram za tydzień. Nie wiem jakiej płci były dzieci i nie słyszałam bicia ich serduszek, bo w momencie badania były za malutkie. Wierzę że są w niebie z Jezusem i jest im tam dobrze. Wszyscy dobrzy ludzie modlą się za nasze dzieci i współczują straty.

Łukasz chciałby zostać bardzo tatą i teraz mówi, że mnie przypilnuje i nie pozwoli pracować. Jakoś to chyba będzie. Może przestanie boleć. Śmierć dzieci zbiegła się ze śmiercią Krzysztofa Krawczyka. Świeć Panie nad ich duszami…

Autor: Paulina

Wzruszające historie po poronieniu – chmurka

Czerwiec. Ostatni tydzień przed moim ślubem. Dużo stresu i dopinanie wszystkiego na ostatni guzik. W którymś momencie zorientowałam się, że minął termin kiedy powinnam dostać miesiączkę. Zrobiłam test. Wyszedł pozytywny, ale z bardzo bladą kreseczką.

chmurka

Byłam szczęśliwa, ale i przerażona ślub i dziecko. Na własnym weselu nic nie piłam. Piłam wodę z kieliszka jako alkohol było za wcześnie by się dzielić z wszystkimi dobrą nowiną. W 7 tc poszłam do ginekologa. Serduszko biło, ale słabo, bo 80 razy na minutę.

Dostałam zwolnienie od pracy i leki na podtrzymanie. Bardzo się martwiłam. Zdążyłam pokochać swoją fasolę i bardzo jej pragnęłam. Wszyscy wkoło mówili mi, że będzie dobrze. Brałam leki, odpoczywałam nie mogło być inaczej.

Pamiętam słowa teściowej na dzień przed kolejną wizytą u ginekologa „śniła mi się moja mama to dobry znak, będzie dobrze”. Uwierzyłam jej. Naładowana dobrą energią, w super humorze poszłam na wizytę. Było to 29.07.

Usłyszałam, że serduszko nie bije. Nie mogłam w to uwierzyć. Świat mi się zawalił w jednej chwili. Płakałam na fotelu. Do dziś nie wiem jak dotarłam do domu. W domu przepłakałam z mężem wiele godzin. Następnego dnia udałam się do szpitala na wywołanie poronienia. Jeszcze na IP liczyłam na cud, na pomyłkę lekarza niestety cuda się nie zdarzają.

W szpitalu spędziłam tydzień. Mój organizm był odporny na leki a nie chciałam łyżeczkowania, więc mnie męczyli i męczyli. Poroniłam pod prysznicem. Pamiętam ucisk w brzuchu, pełno krwi, skrzepy i ten kawałek, który wiem, że był moim dzieckiem. Ciężko było się pozbierać z tego wszystkiego, poukładać na nowo.

Nie byłam już mamą. Miałam pusty brzuch, puste serce. Patrzyłam w niebo, gdzie moje dzieciątko lekkie jak chmurka tańczyło w obłokach i spoglądało na nas. Dzisiaj mam ponad 4 miesięczną, tęczową córeczkę, ale nigdy nie zapomnę, że straciłam swoje pierwsze dziecko.

Autor: Martyna