
Moja historia – poroniłam

❤️ Z myślą o Tobie – 13% na badania po poronieniu tylko do 30.04.25 Sprawdź!
❤️ Z myślą o Tobie – 13% na badania po poronieniu tylko do 30.04.25 Sprawdź!
Tak trudno jest napisać te słowa do Ciebie. Ale może ten list ukoi chociaż troszkę roztrzaskaną na milion kawałków moją dusze. Tak bardzo cieszyłam się, że będziesz z nami, że będziesz biegał po domu, malutkimi stopami i broił jak Twój tata, gdy był mały.
Śmialiśmy się z Twoim tatą, że nie ważne w kogo się wdasz, to wyrośnie z Ciebie niezły ananas. Cieszyliśmy się ogromnie, że będziemy rodziną. Byłeś spełnieniem moich najskrytszych marzeń.
Jednak bałam się tak otwarcie przyznać przed sobą, że to się ziści. Coś mi mówiło, że nie wszystko gra w 100%. Jednak, gdy zaczynałam czuć delikatne wiercenie Twojego malutkiego jeszcze ciałka, to myślałam „a może będzie dobrze?”.
Niestety świat chciał, że po 17 tygodniach i 5 dniach odwróciłeś się na pięcie i uciekłeś z naszego życia. Tak nagle, tak niespodziewanie. Tak musiało po prostu być.
Nie miałam odwagi ani siły, aby Cię zobaczyć i pożegnać, ale wiedz, że zawsze będziesz w moim sercu. I wiem, że dziadek się Tobą zaopiekuje po drugiej stronie tęczy.
Mam nadzieje, że teraz oboje będziecie trzymać kciuki, żeby Twój braciszek lub siostrzyczka pojawili się na świecie cali i zdrowi.
Autor: Serce złamane
24 grudnia Wigilia. Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. Niestety rano zaczęłam krwawić. Zadzwoniłam po przyjaciółkę, żeby została z 4letnia córeczką, bo muszę jechać szybko na szpital.
W między czasie zadzwoniłam po męża który był w pracy. Jadąc na szpital myślałam, że może to jakaś infekcja. Niestety na badaniu okazało się, że serduszko mojego dziecka nie bije, że poronienie jest w trakcie i muszę dostać tabletki.
Nie wierzyłam w to co mówi do mnie lekarz, chciało mi się krzyczeć z bólu. Położna, która przyjmowała mnie na oddział płakała razem ze mną. Straszny ból, pustka i niedowierzanie w to co się dzieje.
Zostałam sama w szpitalu, nikt z rodziny nie mógł do mnie wejść. Na sali leżałam sama w ogóle na całym oddziale słyszałam w tle tylko kolędy . A moje serce rozpadło się na pół. Drugie maleństwo stało się aniołkiem.
Autor: Paula
Nie tak miało być…
Bóg miał jednak inne plany. Druga ciąża, planowana. Wyczekiwany braciszek. Całowanie i przytulnie brzuszka przez nasze dziecko, rozmowy z braciszkiem, wybrane imię, decydowanie gdzie będzie łóżeczko, ubranka, co trzeba kupić, odliczanie do jego narodzin – opiekuńczy, kochający starszy brat. Idealnie.
Kolejna wizyta kontrolna, 18 tydzień, świat – rozpada się. USG i słowa lekarza „mamy problem, dziecko się nie rozwija, jest obrzęk, czasem się tak zdarza, serce nie bije”.
Szok, przecież wszystko było dobrze, jak to możliwe, co się dzieje. Milion myśli w tym: jak powiedzieć dziecku, że braciszek jest w Niebie. Szpital, farmakologiczna indukcja poronienia, łyżeczkowanie, rozpacz, płacz, milion myśli dlaczego ja, co zrobiłam, czemu nie uchroniłam naszego dzieciątka.
Całkowite rozdarcie, załamanie. Pochowaliśmy nasze Dzieciątko. Teraz dziennie odwiedzamy go na cmentarzu, nie tak miało to wyglądać.
Minęły 3 tygodnie a ja dalej zadaje sobie pytanie dlaczego ja, co zrobiłam. Dzięki wsparciu męża, który wszystkim się zajął „formalności w szpitalu, pogrzeb, praca, dom, ciężkie rozmowy przeprowadzone z dzieckiem”, mojego dziecka i rodziców jakoś funkcjonuje.
Patrząc na moje dziecko zadaje sobie pytanie jak wyglądałby nasz Aniołek. Gdy płaczę to dziecko mi mówi: nie płacz, to nie twoja wina, on patrzy na nas z nieba i nami się teraz opiekuje.
Pan Jezus potrzebował takiego fajnego Aniołka, babcia się nim opiekuje, pewnie ma dużo kolegów. Mam swojego Aniołka w Niebie.
Autor: Mama dwójki dzieci
To był najpiękniejszy dzień w naszym życiu. Poszłam na wizytę do ginekologa z wynikami badań. Podczas omawiania ich zgłosiłam lekarzowi, że spóźnia mi się okres 10dni. Nie podejrzewałam ciąży, gdyż co miesiąc miałam nieregularny okres, który się obsuwał o 8 dni – to raz do przodu to raz do tyłu.
Pani doktor zrobiła usg, ale nic nie wyszło więc zaleciła zrobienie beta hcg. Gdy otrzymałam wynik okazało się że jestem we wczesnej ciąży, potwierdził to również test ciążowy.
Moja radość była wielka, gdyż staraliśmy się z mężem od 6lat. Niestety początek był ciężki, gdyż musiałam przyjmować leki na podtrzymanie, chodzić często na wizyty, robić badania, ale na usg wychodziło wszystko w porządku.
Ciąża rozwijała się prawidłowo. Bardzo uważałam na siebie, bo wiedziałam że noszę w sobie nasz mały cud.
22.11 na usg wyszło 6t4d i zobaczyłam jak bije maleńkie serduszko, to był najpiękniejszy widok na świecie, wszystko było w porządku, ciąża dobrze się rozwijała byliśmy bardzo szczęśliwi.
Niestety 2tyg później będąc w 8t4d ciąży nastąpił najgorszy dzień w naszym życiu 5.11 będąc na wizycie u ginekologa po l4 podczas usg okazało się, że serduszko naszego maleństwa nie biję, że jest podejrzenie ciąży obumarłej. Poczułam straszliwy ból w sercu. Musieliśmy pilnie jechać do szpitala gdzie niestety potwierdzono tą informację.
Straciliśmy nasze maleństwo. I choć bardzo mąż mnie wspiera mimo iż on też bardzo to przeżywa to I tak teraz czuję pustkę, serce mi pęka. Straciłam cząstkę siebie. Dlaczego tak się stało? Jak poradzić sobie z tym ogromnym bólem, który czujemy z mężem?
Autor: Zrozpaczona