Konsultacja merytoryczna:
lek. med. Zbigniew Cierpisz, specjalista ginekolog-położnik, klinika Demeter.
Chociaż organizm kobiety gotowy jest na następną ciążę już podczas pierwszej owulacji po poronieniu (po 2-8 tygodniach), czasami dobrze jest zaczekać minimum 3-6 miesięcy [1]. Jest to jednak kwestia bardzo indywidualna, którą zawsze należy skonsultować ze swoim ginekologiem.
- Ciąża po poronieniu – kiedy?
- Kolejna ciąża a przyczyny poronienia
- Ciąża po poronieniu. Jakie badania warto zrobić?
- Badania genetyczne – dlaczego warto zrobić?
Ciąża po poronieniu – kiedy?
Fizycznie kobiecy organizm przygotowany jest na kolejną ciąże już w czasie pierwszej owulacji po poronieniu – najczęściej dochodzi do niej od 2 do 8 tygodni później. Jeśli kobieta nie zdawała sobie więc sprawy, że poroniła wczesną ciążę, zajście w kolejną po tak krótkim czasie jest jak najbardziej możliwe i naturalne. Jeśli natomiast utrata dziecka nastąpiła w późniejszej fazie ciąży, należy wziąć pod uwagę dwa czynniki – fizyczny i psychiczny. Po pierwsze, ciało musi się w odpowiedni sposób zregenerować. Po drugie, kobieta musi odzyskać wewnętrzny spokój i harmonię, pogodzić się ze stratą. Czasami okres żałoby może trwać od kilku do kilkunastu miesięcy.
Przed kolejną ciążą warto zrobić badania, które pozwolą poznać przyczynę poronienia i odpowiednio przygotować się do kolejnej ciąży po stracie. Należy też pamiętać o suplementacji witaminami, w tym o odpowiednim kwasie foliowym.
Optymalny czas na ponowne staranie się o dziecko to okres od 3 do 6 miesięcy po poronieniu. Nie należy jednak za bardzo się spieszyć – każdy przypadek jest inny. Warto pamiętać o konsultacjach z lekarzem i kompleksowych badaniach, które ułatwią podjęcie decyzji o kolejnej ciąży!
Kolejna ciąża a przyczyny poronienia
Przyczynami poronienia mogą być różnego typu infekcje czy problemy z budową anatomiczną kobiety, jednak w przypadku 70% poronień płód posiada wady genetyczne, uniemożliwiające prawidłowy rozwój.
Kliknij i zobacz, jak sprawdzić, czy to właśnie choroby genetyczne płodu były przyczyną poronienia?
Aby ustalić przyczynę poronienia i wdrożyć odpowiednie przygotowania do następnej ciąży, konieczne jest przeprowadzenie badań oraz stosowanie się do zaleceń lekarzy. Szacuje się, że utrata dziecka następuje w przypadku 20% stwierdzonych ciąż, natomiast wiele kobiet z poronienia nie zdaje sobie sprawy. Dzieje się tak dlatego, że często dochodzi do niego w bardzo wczesnym etapie ciąży, kiedy kobieta jeszcze o niej nie wie. Statystki mówią nawet w sumie o 50% poronionych – stwierdzonych i niestwierdzonych – ciąż.
Ciąża po poronieniu. Jakie badania warto zrobić?
Po utracie dziecka bardzo ważne jest przejście przez szczegółowe badania, które nie tylko stwierdzą, czy cały obumarły płód został usunięty, ale także pozwolą zastanowić się nad wdrożeniem specjalistycznego leczenia. Przeprowadzane są zarówno badania USG, jak i morfologia krwi wraz z oznaczeniem poziomów hormonów m.in. progesteron, estradiol, TSH, FSH i LH – badania ta zaleca się wykonać w konkretnym dniu cyklu.
Jeśli w szpitalu był wykonywany zabieg łyżeczkowania, to część uzyskanego materiału z poronienia przekazuje się do badania histopatologicznego. Na jego podstawie najczęściej kobieta po poronieniu uzyskuje informację o tym, czy wystąpił stan zapalny lub zaśniad groniasty.
Obecnie coraz częściej wykonuje się również badania genetyczne, pozwalające ustalić typ wad u zmarłego dziecka i szanse na posiadanie potomstwa w przyszłości. Należy pamiętać również o stałej opiece psychologa, który pomoże uporać się ze stratą i żalem po śmierci dziecka.
Badania genetyczne – dlaczego warto zrobić?
Już po pierwszym poronieniu warto wykonać badania genetyczne, które pomogą ustalić jego przyczynę oraz stwierdzić ewentualne problemy genetyczne również u kobiety lub mężczyzny. Jeśli jest to już kolejne poronienie, kontrola jest konieczna dla potwierdzenia lub wykluczenia poważniejszych problemów zdrowotnych. Tego typu testy najlepiej przeprowadzić na materiale poronnym, co pozwoli stwierdzić, jakie konkretne wady wystąpiły u płodu.
Najczęściej są to aberracje chromosomowe, czyli mutacje genetyczne, które powstają bez konkretnej przyczyny, przypadkowo. Dochodzi do nich podczas tworzenia nowych komórek czy w początkowej fazie rozwoju płodu. Czasami może okazać się, że u któregoś z rodziców występują mutacje genetyczne prowadzące do poronienia dziecka.
Zobacz też:
- Prawa rodziców po poronieniu
- Badania po poronieniach
- Kwas foliowy a poronienia
- Czy to poronienie? Objawy poronienia
Moja historia jest taka , poszłam do ginekologa w 8 tygodniu w ciąży gdzie wtedy było wszystko dobrze .. następna wizyta była przy 12 tygodniu w ciąży gdzie ginekolog powiedział do mnie że , coś nie tak jest z dzieckiem wysłał mnie na badania prenatalne .. pewnego razu pojechałam z tatą na te badania prenatalne to był 13 tydzień ..Pan ginekolog zrobił mi usg i wynik nie był pozytywny okazało się że, maluszek nie miał kości nosowej oraz dwu naczyniowa pepowina .. gdzie mojemu dzieciątku groziło tirosima 21 zespół Downa miałam 1: 97 .. zrobiłam wszystko żebym lekarzą udowodnić że , są błędzie że , dziecko moje było zdrowe .. tego samego dnia miałam zrobione test na PTA gdzie czekał na wynik tydzień lub dwa już nie pamiętam.. I z tego wyniku wyszło że, nadal grozi tirosima 21 gdzie było już, lepiej bo , miałam wynik na 1:670 .. tym wyższe było tym lepiej było… zgodziłam się na amniopukcje gdzie czekałam na wynik 3 tygodnie .. I wyszedł wynik pozytywny że, dziecko było zdrowe .. Ale moja historia się nie kończy .. 16 grudnia ( bylam 20 tygodniu w ciąży )trafiłam do szpitala z infekcją grzybicy gdzie zagrażało moją ciążę.. bólu się zwijałam .. I 17 grudnia gdzie między 2 a , 3 szukałam lekarzy żeby mi pomogli wtedy ten guzik nie działał.. I gdzie sama zwijałam się z bólu musiałam iść sama szukać i niestety tam widziałam panią którą ,sobie spała na fotelu .. byłam w szoku ze , takie coś musiało mnie spotkać.. obudziłam tą panią poprosiłam o pomoc .. ta pani do mnie powiedziała żebym poszła do pokoju że, zaraz przyjdzie zastrzykiem .. No i poszłam do swojego pokoju .. po chwili przychodzi i daje mi pośladek zastrzyk .. po tym zastrzyku zgasiła światło i se poszła .. pewnym momencie poprosiłam koleżanke żeby zapaliła bo, wody mi odeszły i poprosiłam koleżanke która, leżała w tej samej sali żeby ponownie poszła po pielęgniarkę .. No i najgorsze co mogłam widzieć główka i ciałko mojego synka .. niestety dzieciątko nie przeżyło .. sama odwiniam siebie że, mam co miesiąc wizytę u ginekologa nie potrafił zbadać czy wszystko dobrze .. nawet nie wiedziałam że, mam grzybice.. najgorsze było pochować synusia .. dosłownie było wszystko widać rączki , nóżki , główke..po tym wszystkim okazało się że, dzieciątko było zdrowe oraz miał trzy naczyniową pepowine A, kość nosowa była..
Niestety lekarze zbytnio się nie przejmują nie zaawansowanymi ciążami. Ja poroniłam pod koniec 14 tygodnia. Na izbę przyjęć zgłaszałam się kilkakrotnie z ciągłymi plamieniami i bólami brzucha – niestety nikt nie chciał poszukać przyczyny. Ostatecznie poroniłam prawdopodobnie z powodu infekcji, której nikt nie raczył wcześniej zdiagnozować.
U mnie to można książkę napisać. Mam syna (12 lat) od 11 lat staraliśmy się o dziecko. Kiedy w maju 2020 roku zaszłam w ciążę była to wielka niespodzianka i radość dla wszystkich. Mój lekarz wysłał mnie na badania prenatalne byłam w 13 tygodniu ciąży. Na badaniach okazało się że coś jest nie tak z dzieckiem. Pani doktor wysłała mnie na cito do kliniki do innego miasta.na drugi dzień rano już tam bylam z mężem.Okazalo się że dziecko ma wszystkie narzady układu pokarmowego poza brzuszkiem( jelita,rzoladek,wątrobę) oraz że coś ma z rączkami.zaraz pobrali mi krew na test PAPA. Czekałam tydzień na wynik. po tygodniu zadzwonili i kazali mi wstawić się do kliniki. Jeszcze w ten sam dzień pojechałam a miałam ponad 100 km. Kiedy tam pojechaliśmy okazało się że dziecko jest bardzo chore, ma trisemie 13,18 i 21. To było straszne i wielki płacz. Zaproponowali mi amniopunkcje. Zgodziłam się. Pojechałam na ustalony termin. Po 3 tygodniach oczekiwania na wyniki zadzwonili do mnie znowu z kliniki i położna powiedziała mi że mam zdrowego synka. Popłakałam się ze szczęścia. Tydzień po tej informacji miałam wizytę u swojego lekarza.Moj pan doktor powiedział żebym jeszcze raz pojechała do kliniki na usg tam mi zrobią porządnie.dodam że badał mnie na wizycie,słyszałam jak serduszko bije To była sroda.nastepnego tygodnia we wtorek pojechaliśmy na badania do kliniki. I tam okazało się że serduszko dziecka już nie bije to był 18 tydzien ciąży.i znów wielki płacz i rozczarowanie.bo tydzien wcześniej serduszko biło.nastepnego dnia pojechałam do szpitala i rodziłam martwe dziecko.nic do mnie nie docieralo. Dopiero następnego dnia po porodzie dostałam leki na uspokojenie i byłam na nich aż do dnia pogrzebu naszego upragnionego dziecka. Dziś minęło 4 tygodnie od porodu a ja nadal płacze po kątach i odwiedzam małego na cmentarzu
Przykre ja w12tyg na izbie przyjęć poronilam 29marca i masz rację w dupie maja
Ja to samo,13tydz.czekalam na test na covid i poroniłam w wc na portierni jakbym wiedziała, zostałabym w domu
Ja niestety pierwsza ciaze poronilam w 10 tygodniu ciazy. Jest bol i cierpienie. Ginekolog na pierwszej wizycie powiedział ze jest wszystko dobrze. Po drugiej miałam 7 czerwca, ze nie widac zarodka. Jest ciaza ale bez dziecka.
Bardzo nam przykro z powodu strat
Ja poroniłam w 6 tygodniu i6 dniu niedawno bo 30 grudnia jest to coś okropnego mija 2 tygodnie od tego momentu a ja sobie poradzić nie mogę. Czekaliśmy na to dzieciatko 10 lat jak odpuściliśmy to stał się cud i zaszłam w ciążę aż tu taka tragedia. Lekarze w szpitalu bezduszni przeżywałam traumę a oni dokładali swoje
Ja w tym roku poroniłam. Na szczęście mam już jedno zdrowe dziecko. Jedna ciążę poroniłam w 2020 przy covidzie w 7 tyg, a teraz w 7-8 tyg. Lekarze narazie nie wiedzą dlaczego.
Przykre . Ja poroniłam 29marca w tym roku w szpitalu czekając na przyjęcie dwie godziny zwijałam się z skurczami i poroniłam po półtora godziny a oni kazali czekać że przyjmiw jak będzie test na covida że takie procedury gdy by przyjęli wcześniej by USG było wcześniej i bym więcej wiedziała bo przyjechajwc do szpitala nie miałam jeszcze skurczy tylko letkie plemienia . Jestem załamana
Bardzo wzruszająca i przykra historia. Jednak i lekarze bywają omylni i coraz częściej się to niestety zdarza. Życzę dużo sily
Straciłam ciążę bliźniaczą w 21 tc. Trauma szpitalna i ten widok moich dzieci będzie ze mną do końca życia.
Obwiniam siebie że nie zauważyłam nic niepokojącego. Życie kilka tyg po jest naprawdę trudne.
Ja tydzień temu również w 21 tyg straciłam ciąże bliźniacza…
Witam serdecznie czytam wasze historie strasznie wspolczuje.Mialam taka sytuacje mieszkam w malej miescinie zaszlam w ciaze w 2017 bylo to dziecko wyczekiwane juz mam syna 12 lat wedlug badan bylo wszystko ksiazkwe wedlug harmonogramu chodzilam do lekarza wszystkiebadania przeprowadzalam systematycznie pewnego dna na piczatku lutego zaczely mi sie skurcze szybko udalam sie do lekarza jesnak wiadomosc serduszko nie bilo juz akcja porodowa w pelni urodzilam martwego synka wykonano badania histopatologiczne niby z nich nic nie wyszlo zaponialam wspomniec byl to juz 32 tydzien ciazy 5 dni przed tym co sie zaczelo bylam na wizycie kontrolnej niby wszystko bylo dobre pocjowalismy nasze malenstwo 14 lutego.Po 2 latach zobaczylismy na tescie 2 kreski strasznie sie cieszylismy w 11 tygidniu spadlo hcg dziecko sie nie rozwijalo przepriwadzono lyzeczkowanie i oddaliamy do badan genetycznych czekamy na wyniki moze w koncu otrzymamy informacje dlaczego to nas spotyka
Dzień dobry! Bardzo nam przykro z powodu Pani straty. Dziękujemy za podzielenie się swoja historią. Decydując się na wykonanie badań genetycznych w sytuacji, w której Pani się znalazła może to dać odpowiedź co było przyczyną straty ciąży i pozwoli lepiej przygotować się do kolejnej. Czego z całego serca bardzo Pani życzymy. Czy życzy sobie Pani abyśmy Pani historie opublikowali anonimowo?
Witam!
Czy, może Pani napisać jak wyszło badanie genetyczne, czy miało ono wpływ na poronienie?
Pozdrawiam!
U mnie z ciążami zawsze było pod górkę. Pierwsza zakończyła się wczesnym poronieniem w 7 tc. Po 2 latach po bardzo trudnej, zagrożonej ciąży urodziłam wspaniała, zdrową córeczkę 🙂 minęły kolejne 2 lata i po kilku miesiącach starań udało się zajść w następna ciąże. Wszystko rozwijało się prawidłowo. Ogromne szczęście i radość z bycia w ciąży. Nie przypuszczałam, ze przy tak świetnym samopoczuciu coś złego może się zdarzyć. Niestety wczoraj na usg okazało się, ze serduszko zatrzymało się w 12 tc. Dwa tygodnie żyłam w nieświadomości, chwaląc się bliskim, ze oczekujemy dziecka. „Poród” miał miejsce dzisiaj… okropne przeżycie. Jeśli ten komentarz czyta ktoś, kto ma choćby odrobinę wpływu na obecną sytuację kobiet , które zmuszone są w warunkach szpitalnych rozwiązać ciąże poronioną, to bardzo proszę, zróbcie cokolwiek, aby ta bardzo przykra i ciężka sytuacja jaką jest poród martwego dziecka , odbywała się dla kobiety w ludzkich warunkach . Uwierzcie, ze w momencie kiedy jest wywoływane promienie, a na oddziale nieustannie słychać małe serduszka na ktg oraz krzyki rodzących zdrowe dzieci kobiet, jest bardzo przykre i utrudnia całą sytuację. Moje ronienie odbywało się w środku dnia, dużego ruchu na oddziale w sali szpitalnej w obecności innej pacjentki. Ból fizyczny i psychiczny był ogromny i w takiej sytuacji zdecydowanie zabrakło intymności. Co chwile do sali wchodził ktoś z posiłkiem, salowa opróżnić kosz, lekarze na rozmowy z pacjentka z sali…
Drogie mamy, bądźmy silne, twarde i nie porzucajmy nadziei. Jeszcze zaświeci dla nas słońce 🙂
Witam. Współczuję co Panią spotkało. Mnie to samo niestety. Poroniłam w 8tc,długo wyczekiwane drugie dziecko. Ale samo wywołanie poronienia tabletkami to dla mnie trauma ☹️
Potem łyżeczkowanie , nie wiem czy kiedykolwiek zdecyduje się na kolejne dziecko, przeżyłam straszny ból psychiczny . Źle się czuje ☹️
Pozdrawiam i życzę zdrowia
Dzień dobry, również poroniłam wyczekiwane drugie dziecko w 10 tyg. I tak jak Pani napisała wywołanie poronienia tabeltkami to trauma, której nie da się zapomnieć. Bark jakiej kolewiek intymności w tym momencie, również brak empatii ze strony personelu. Sprawia że zrozumienie tej sytuacji jest jeszcze trudniejsze.
Parę dni temu przeżyłam to samo poronienie 7 TC. Leżałam z pacjentka w zdrowej ciąży ale zaczełam walczyć o swoje prawa leżenia na osobnej sali. To prawda poronienie wywoływane tabletkami to trauma na całe życie . Moja pierwsza ciaza długo wyczekiwana,a teraz starych że przy kolejnej może się to powtorzyc
To prawda dwa tygodnie temu przeżyłam to samo poroniłam prawie w 7 tygodniu. Podanie tabletek a potem łyżeczkowanie to straszna trauma plus lekarze bez serca. Nigdy tego nie zapomne bo to dzieciatko było bardzo długo wyczekiwane a teraz go już nie ma
W zeszłym tygodniu przeżyłam to samo to było nasze drugie dzieciątko, serduszko przestało bić pod koniec 9 tygodnia
My nie chcieliśmy wywoływania żadnymi tabletkami i ciążę poroniłam samoistnie ok 12 tyg w domu, ale i tak jest to ból nie do opisania gdyby nie nasz starszy synek, nie wiem, jak bym to przeżyła
Trzymajcie się Kochane Mamy, może i dla nas zaświeci jeszcze kiedyś słońce ❤️
Zgodzę się z pani opinia w 100% warunki rodzenia-poronienia są tragiczne w szpitalu a inne pacjentki w ciąży i ktg w tym smutku i żalu nie pomagają bo bardziej się chce wyc i się cierpi , rodziłam będąc już w 12 tygodniu ciąży , dziecko przestalo się rozwijać w 10 tygodniu ciąży . To co przeżyłam jest nie do opisania i zostanie w mojej pamięci na zawsze. Ale oszczędziłam widowni personelu i koleżance z łóżka widoku tego co ja widziałam biorąc kąpiel bo w trakcie kąpieli zaczęłam rodzic i nie mogłam zatrzymać krwawienia . Jeszcze krwawiąc sprzątałam całą łazienkę a była cała w mojej krwi od porodu bo inna pacjentka chciała skorzystać z toalety a dopiero lekarz się mną zajął. Personel i lekarze w dupie nas mają taka jest prawda .
bardzo mi przykro, jak to czytam ;( ja jestem caly czas przy staraniach o dziecko, stosuje się do zaleceń lekarskich, monitoruje swoj cykl dzięki komputerowi myWay i liczę na sukces.. a raczej na cud…
Po 6 miesięcznym staraniu się o dziecko dowiedziałam się że prawdopodobnie mam PCO. Lekarz powiedział że będą problemy z zajściem w ciążę. W sierpniu wizyta u ginekologa który stwierdził że cykl będzie bezowulacyjny, dodam że miałam nieregularne miesiączki średnio co 63 dni. Tak więc z mężem odpuściliśmy. 15 października trafiłam do szpitala po całkowitym poronieniu w 6 tygodniu, lekarze stwierdzili ze był to konflikt syrologiczny. Trauma jaka przeżyłam ogromna lekarza traktowali mnie z góry, uslyszlam nawet że jestem nie odpowiedzialna, ale skoro usłyszałam że nie mam możliwości zajścia w ciążę w tym cyklu to nawet nie brałam pod uwagę że może być inaczej. Po 3 miesiącach 2 kreski na teście szczęście ogromne. Już po tygodniu trafiłam z plamieniem na Sor, najpier otrzymałam informację że to ciąża pozamaciczna bo zlokalizowana w górnym lewym rogu macicy, następnie że to pust jajo bez zarodka. Zostałam wyspisana ze szpitala z indormacja że trzeba dać czas ciąży i że panikuje. Nie dostała żadnych leków na podtrzymanie. Za 3 dni prywatna wizyta lekarska okazuje się że wszystko ok i widać maleńki zarodek. Przy czym ciągle występowało delikatne plamienie. 2 tygodnie potem w czwartek usg prywatne lekarz poinformował że w ciągu 2 dni zacznie bić serduszko naszego maleństwa. Następnego dnia rano w piątek dostałam krwotoku i trafiłam do szpitala. Stwierdzono odklejanie się zarodka. Nie otrzymałam żadnych leków. Krwawienie ustało, w poniedziałek kolejne usg lekarz stwierdź że widzi zabliźnienie po krwiaku a serduszko maleństwa bije ale tylko 63 uderzenia na minutę. Dopiero wtedy zaczęto podawać mi luteinę. Środa kolejne usg, serduszko nie biło, otrzymałam proszki poronne. Nikt nawet nie zaproponował mi leków przeciwbólowych, od godziny 10 rano dopiero o 17 przyszedł spytać się ktokolwiek jak się czuje. Kolejny dzień czwartek zabieg łyżeczkowania macica nie oczyściła się całkowicie…
Ja poroniłam w 8 tygodniu ciąży kiedy w środę poszłam na USG pojawiły się plamienie a lekarz stwierdził że serce przestało bić w czwartek już byłam w szpitalu dostałam leki i w piątek już wyszłam . Najbardziej przerażające było to że dostajesz kubek na swoje dziecko, a lekarze podchodzą do tego jakbyś przyszłam na pobranie krwi
Ja nie dostałam „kubka”… Nikt nie zwracał na to uwagi… Poroniłam w 10tc w szpitalnej łazience, na rękę. Sama musiałam zabezpieczyć dzieciątko do badań. To było straszne… Do dziś mam to przed oczami i nigdy tego nie zapomnę
Ja nie poroniłam tylko terminowałam. Dowiedziałam się w 18 tygodniu, że moje dziecko ma wiele wad i do tego miałam niedowodzie. Z jednej strony mogłam czekać aż moje dziecko umrze i rodzic wtedy w Polsce, ale czytając historie poleciałam do Holandii i tam miałam terminacje. W tym bólu który czuję po stracie naszego dziecka przynajmniej nie mam żadnej traumy związanej z porodem, bo wszystko odbyło się z pełną kulturą i empatia personelu i do tego bezboleśnie.
Witam wszystkich i łączę sie w bolu, jestem swiezo po wyjsciu ze szpitala 13tc, okazało sie na badaniu prenatalnym ze dziecko nie zyje od 11 tygodnia 4dnia, przykre to ogromnie bo nic nie czulam zero krwawienia czy bolu a tydzien przed bylam u ginekologa i wszystko bylo ok, lekarz nawet zażartowal ze dziecko rakieta, bo tak sie ruszalo, serduszko normalnie bilo, wyniki badań z morfologii mialam bardzo dobre, 2 dni temu zrobilam krzywa cukrową i wyszła cukrzyca ciążowa ale niewielka w porównaniu z cukrzycą jaka miałam w 2 ciazy ktora zakończyla sie pomyslnie takze nie wiadomo jaka przyczyna śmierci dziecka, serce przestalo bić, najgorsze jest to ze dziecko juz duże bylo wiecej niz 5cm mialo i ze juz plec bylo widac, stracilam syna, jedyne co pociesza to mialam miła i empatycza opiekę pielęgniarek i lekarzy czulam sie dobrze zaopiekowana, psychicznie bardzo mi pomogła ich troska o mnie, niestety poronienie po tabletce nie jest mile bo wkoncu zobaczysz to dziecie ale nie boli tsk bardzo, jak bol okresowy, potem oczyszczanie jamy macicy przez lyzeczkowanie nic nie boli robia w uśpieniu, zabieg trea 15min, męczy mnie mysl jaki byl powód czy moje ciało zawiodło czy dziecko mialo wadę genetyczna, chce sie porzadnie przebadac zanim zdecyduję sie na kolejna ciążę a nie ukrywam długo czekałam na to dziecko, 2 lata staran i 1 trymestr okropnych mdlosci i bolu brzucha od luteiny bo zle ja tolerowalam, dziewczyny trzymajcie sie i nie poddawajcie nie mogłysmy nic zrobić zycze wam szczęśliwych ciąż i zdrowych dzieciatek, wkoncu nam sie uda
Witam, jestem po dwóch cichych poronieniach. Pierwsze dziecko zmarło ( serduszko przestało bić) w 8tyg i 2 dni a o stracie dowiedziałam się będąc w 12tyg i 6 dni :(. Oczywiście ból nie samowity, byłam dosłownym wrakiem psychicznym i fizycznym…jak to? Ja poroniłam? To nie możliwe ? …obwinianie się, smutek, złość, zal itd itd towarzyszyły mi długo… ale personel medyczny był niesamowicie uprzejmy i podnoszący na duchu ( w Anglii).
Druga ciąża, radość nie samowita ale tez obawa co gdy…? W rocznice swojego pierwszego dziecka dowiaduje sie o śmierci drugiego… serduszko przestało bić ponownie… Przez swoje pierwsze poronienie byłam bardzo czujna i tym razem szybko zareagowałam na swoje symptomy ( zawsze ufaj swojej intuicji). Dzidzi serce przestało bić w 9tyg i 2 dni, a będąc w 9 tyg i 4 dni obudziłam sie pełna leku i od razu umówiłam sie na wizytę, która potwierdziła najgorsze… „ przykro mi, ale nie mogę znaleźć bicia serca”… i ten wzrok Pani doktor :(. W ten sam dzień wizyta u drugiego lekarza aby sie upewnić … muszę zaznaczyć, ze wizyty mialam tygodniowo, wszystko szło według planu. Ostatnia wizytę mialam będąc w 8tyg i 6 dni, serduszko pięknie biło i nagle boom, pustka ponownie…Wszystkie dotychczasowe badania wychodziły dobrze wiec zaczęłam sobie wyobrażać dzidzi w swoich ramionach ( jedna z położnych kazała mi tak robić aby przezwyciężyć lek po pierwszym poronieniu)
Obecnie czekam na samoistne poronienie; aby uniknąć ponownego łyżeczkowania; aż do jutra kiedy mam wizytę w szpitalu na podanie tabletki. Panicznie się boje tego bólu, tym bardziej ze wiem co mnie czeka… ale muszę być mocna i muszę wysłać płód na badania tym razem!
Psychicznie czuje się inaczej niż po pierwszym poronieniu, bardzo mało płacze … nie wiem dlaczego, dlatego ze do mnie jeszcze nie dochodzi?, czy może ze zawsze miałam ten „ margines” a jak znowu pójdzie zle ? ( wiem, ze powinnismy myśleć pozytywnie i przyciągać tylko takie myśli ale jest ciężko czasami, zwłaszcza po poronieniu) a może dlatego ze ta pierwsza strata była tak traumatyczna dla mnie ze staram się trzymać mocna, na tyle na ile mogę… nie wiem…
W każdym bądź razie nie pisze tego aby współczuć mi czy o uwagę, ale żeby mówic otwarcie o tym bo może kiedyś pomożemy komuś, pomożemy sobie aby się nie obwiniać bo przecież każda z Nas chce jak najlepiej dla dziecka, chce zostać Mama ( i tak Nimi jesteśmy ❤️) . Niech lekarze i pielęgniarki wiedza co czujemy i trochę empatii nie zaszkodzi wręcz jest potrzebna Nam, pomimo ze Dziecka już nie odzyskamy… medycyna i technologia idzie do przodu, ale nadal tyle osób doznaje poronień ( tak wiem, natura bywa mocniejsza od nas czasami), nadal o tym nie mówimy bo co inni powiedzą …:( wstyd, ze poroniłam albo ZNOWU poroniłam …a nie daj Boże nie jesteś mężatka a w ciąży to już katastrofa, co dla niektórych! Czujemy się takie „ małe „ po poronieniu bo zawiodlysmy a powinnismy być BOHATERKAMI bo pomimo wielkiej traumy – wstalysmy! Żyjemy nadal a ból w sobie nosimy.
Życzę powiedzenia i siły dla każdej z Nas, dla każdej która jest obecnie w ciąży i dla każdych które poroniły w tej chwili… kiedys będzie dobrze, mam nadzieje i nie daj sobie powiedzieć ze masz 40stke to już za stara jesteś na próbowanie.
Piękne słowa… Łzy zalały moje poliki. Też jestem po pierwszej stracie. Noszę ten ból w sobie. Nigdy nie zapomnę, chociaż w szpitalu zajęli się mną fantastycznie. Mowa o Warszawie. Jestem ciekawa w jakich miastach tak fatalnie traktują Matki i ich straty…. Aktualnie kończę pierwszy trymestr mam mieszane uczucia, bardzo chce tej ciąży a zarazem boję się że pójdzie coś nie tak. Nie cieszę się z niej tak jak z tej pierwszej, podchodzę do tego na zimno (bynajmniej tak to tłumaczę) co będzie to będzie, jeżeli Bóg stwierdzi że to nie ta pora, natura zadecyduje że dziecko samo nie przetrwa… Trzeba się z tym pogodzić i żyć dalej. Pamiętajmy że wszystko może się zdarzyć, lepiej być mile zaskoczoną niż znów rozczarowaną… Ta ciąża tak mi daje popalić, mdłości, brak apetytu, brak sił, brak chęci do czegokolwiek, wyobrażenia miałam inne. Byle by wszystko rozwijało się dobrze i najważniejsze to zdrowe silne dzieciątko. Ale na to już nie mam wpływu. Modlę się i dbam o siebie, reszta zostaje w rękach Boga.
Też nikomu jeszcze nie powiedzieliśmy o ciąży, mąż czeka na to, jak będę gotowa, bo głównie chodzi o mnie. To prawda, że boimy się porażki, tego współczucia, bynajmniej mnie to bardzo boli, nienawidzę tego. Sama muszę to przeżyć i nie potrzebuje słów otuchy, wystarczy że z mężem przeżywamy to na swój sposób. Życzę Wam dużo Wiary, miłości i cierpliwości. Kobieta to największa twardzielka na tej Ziemi! Ściskam Was mocno i tyle do serca!
Przepiękne i jak prawdziwe słowa… Czytam i mam oczy pełne lez ;( Przeżyłam ten ból 1,5 tygodnia temu ;(
I choć mamy starsze Dzieciątko, to ból i pustka jest nie do opisania ;( nasz Synek na zawsze zostanie w naszych sercach
U nas podobna sytuacja, serduszko Dzidzia przestało bić pod koniec 9 tyg ciąży, a tego spojrzenia lekarza nie zapomnę chyba nigdy, gdy nie znalazł bicia serduszka ;(
Poroniłam samoistnie po jakichś 3 tygodniach, bez żadnych środków i zabiegów, choć ból i tak straszny 🙁
I choć opiekę miałam wspaniałą, to było to dla nas traumatyczne przeżycie…
Ale musimy się jakoś trzymać i żyć dalej Drogie Mamy ❤️
Kiedyś musi być lepiej i może i dla nas zaświeci jeszcze słońce ❤️
Trzymamy mocno kciuki!
Dziękuję za te ciepłe słowa, szczególnie teraz kiedy leżę w klinice Matki Polki w Łodzi oczekując na indukcje poronienia. O śmierci wyczekiwanego od 8lat dziecka dowiedziałam się tyg temu w 11tyg i 5dni. Rozmiar płodu idealnie wpisywał się w ten dzień ciąży, ale lekarz nie potwierdził bicia serca. Zostałam skierowana na indukcje poronienia, po tyg przyjęto mnie do szpitala, póki co poronienie samoistne nie rozpoczęło się. Wczoraj zostałam przyjęta i nadal oczekuje na decyzję o podaniu tabletki. 3majcie kciuki, żeby wszystko odbyło się pomyślnie, sprawnie i z jak najmniejszym bólem… Ściskam gorąco wszystkie staraczki, mamy aniołków i mamy spełnione!
Poroniłam będąc w 6tygodniu i6 dniu,trauma jaka przeszłam w szpitalu coś okropnego i chociaż minęło 2 tygodnie boli to niesamowicie. Była to długo wyczekiwana ciąża o którą staraliśmy się 10 lat więc ból po stracie niedoopisania nie wiem czy dojdę do siebie po tym wszystkim. Lekarze bezduszni trauma na całe życie.
To jest przerażające, że mimo tego że tyle się mówi, że kobiety po stracie powinny być traktowane z szacunkiem, empatią to w szpitalach dalej 98% personelu nieprofesjonalnie podchodzi do pacjentki i powoduje w kobietach, które doświadczają tragedii jaką jest strata dziecka, dodatkową traumę, z którą musimy sobie radzić same! Jesteśmy traktowane jak histeryczki, obnażają nas tam ze wszytskiego, niszczą naszą psychikę. Moim zdaniem to brak sumienia, podejście rutynowe do pacjenta oraz traktowanie siebie jako kogoś ważniejszego, my nie mamy nic do powiedzenia, musimy być podległe lekarzom i położnym, poddać się im, dla nich jesteśmy kolejną pacjentką, która chyba nie ma uczuć, bo oni ich na pewno nie mają. Czytając historię tylu kobiet, myślę że większość szpitali w Polsce ma takie samo podejście i niestety szybko się to nie zmieni. Jest to bardzo smutna i przykre, że kolejne kobiety będą musiały przechodzić przez to w szpitalach, w miejscu gdzie powinno być wsparcie i pomoc.
Mam 41 lat.
W lutym tego roku wyszły dwie kreski. Szok i niedowierzanie, że za starzy, że dwie córki starsze.
Życie codzienne poukładane.
Dziś Naszej małej Sandry nie ma, poroniłam w 17 tyg. ciąży, szok na badaniach kontrolnych, ciaza prawidłowa wszystko dobrze.
Serce przestało bić.
Okres poronienia przeszedł łagodnie lekarze i pielęgniarki, cudowni. Do porodu doszło w łazience nue sądziłam że już…. natychmiast pielęgniarki i po 30 minutach było po. Sandra miała 15 cm i 350 gr.
A ja zastanawiam się czy powinnam Sue starać o następne. Ta pustka jest okropna ….