Wywiad z Joanną Piątek-Perlak, psychologiem perinatalnym.
Redakcja poronilam.pl: Jako psycholog specjalizuje się Pani w udzielaniu pomocy przede wszystkim kobietom w ciężkiej sytuacji związanej z ciążą i stratą dziecka. W jaki sposób pomaga im Pani?
Joanna Piątek-Perlak, psycholog perinatalny: Pomagam moim Pacjentkom przejść przez żałobę, towarzyszę im w tym trudnym czasie. Często przechodzimy wspólnie przez wszystkie etapy żałoby, czasami trzymam je metaforycznie za rękę, czasem uprzedzam co może się zaraz wydarzyć, jakie powinny być następne kroki, co należy zrobić w najbliższym czasie.
Wskazuję na uczucia w nich obecne, wspólnie je odnajdujemy i definiujemy po to, aby świadomie mogły je przeżyć. Staram się chronić je przed negatywnymi sposobami radzenia sobie ze stratą dziecka, oswajam lęk przed przyszłością, przed kolejną ciążą, przed ewentualną stratą kolejnego dziecka. Kobiety po stracie są zagubione, często nie wiedzą co mogą zrobić, czego mogą oczekiwać, jakie mają prawa.
Jestem także szczera do bólu, nie owijam w bawełnę, mówię czego mogę się spodziewać w najbliższym czasie, uprzedzam o trudnych momentach. Również o ważnych datach, takich jak: termin porodu, dzień mamy, dzień dziecka, rocznica śmierci. Ktoś, kto stoi z boku nie ma nawet pojęcia, ile ważnych dni i ważnych dat pamiętają mamy po stracie.
Wszystko tak naprawdę zależy także od momentu, w którym zgłasza się do mnie kobieta po pomoc. Zupełnie inaczej pracuję w szpitalu, gdy spotykam kobiety, które poroniły swoje dziecko. Wtedy rozmawiam z nimi o tym co czują, jakie mają prawa, co mogą zrobić w danej sytuacji. Oswajam je również z tym, że poronienie to strata dziecka i mogą spodziewać się psychologicznych aspektów żałoby.
Często to ja jestem pierwszą osobą, przy której mogą się wypłakać i powiedzieć co tak naprawdę czują. Bo będąc otoczone szpitalnymi murami starają się być silne i nie pokazywać swych emocji przed lekarzem czy położną.
Bardzo ważnym aspektem w pracy z kobietami po stracie jest poradzenie sobie z ich wyrzutami sumienia. Większość kobiet zawsze obwinia się o to, co się stało, szuka w sobie przyczyny poronienia czy śmierci dziecka. Proces wychodzenia z tego jest długi, bolesny i w zasadzie najtrudniejszy. Niektóre kobiety tracą nawet część swojej kobiecości, przestają czuć się kobietą, czują, że nawaliły, że coś zepsuły, że coś mogły zrobić inaczej. Czują, że nie są wystarczające dobre jako kobiety, bo nie donosiły ciąży. Moim zadaniem jest je zawrócić z tej drogi. Uświadomić, że takie uczucia się pojawiają, ale do niczego dobrego nie prowadzą.
Poza pracą w szpitalu i w gabinecie prowadzę także spotkania w ramach bezpłatnej grupy wsparcia. To bardzo ważna forma terapii do kobiet po stracie. Cieszy się dużą popularnością i skutecznością. To miejsce i czas, w którym spotykają się kobiety, które czują to samo, które się doskonale rozumieją, w zasadzie prawie bez słów. Pod okiem psychologa dają sobie wsparcie i rady. Wspólnie przechodzą przez proces żałoby. Kolejną edycję grupy wsparcia na Śląsku uruchamiam na przełomie stycznia i lutego 2017 roku.
Redakcja poronilam.pl: Czy zgłaszają się do Pani również partnerzy i rodzina kobiet, które straciły dziecko? Co może im Pani doradzić?
Owszem zdarzają się takie przypadki. Bardzo często mężczyźni dzwonią w sprawie swoich żon, martwią się o nie i szukają porady. Często to oni przyprowadzają je do gabinetu, są ich tzw. silnym ramieniem w takiej sytuacji. Chętnie zostają na naszym pierwszym, wspólnym spotkaniu. Na kolejne już zazwyczaj docierają same kobiety.
Mężczyźni zazwyczaj szukają wsparcia psychologa dla swojej żony czy partnerki i zapominają w tym wszystkim o sobie. Starają się być silnymi facetami, działa archetyp męskości, który nakazuje im nie płakać, otoczyć opieką swoją żonę i dać jej wsparcie. Problemem jest to, że w tym o swoich emocjach, o tym co czują, o tym co mogą czuć.
Gdy spotykam się z mężczyzną po stracie, staram się go troszkę otworzyć, w tym sensie by pozwolił sobie także na przeżywanie emocji, by ich nie magazynował. Mówię im, że nie muszą być jeszcze większymi superbohaterami, bo już nimi są.
Mają prawo do chwil słabości, do płaczu, do smutku, do lęku i do przeżywania żałoby. Większość z nich płacze przy mnie, ale gdy pojawia się partnerka znów chcą być dla niej silni.
Redakcja poronilam.pl: W czerwcu br. weszły w życie nowe zasady opieki okołoporodowej, które mówią również o tym, że kobieta po poronieniu ma prawo do opieki psychologicznej w szpitalu. To pokazuje, jak bardzo potrzebne jest wsparcie specjalisty w tych trudnych chwilach. W jaki sposób zmieni się teraz sytuacja kobiet, które straciły nienarodzone dziecko?
Joanna Piątek-Perlak, psycholog perinatalny: Mam wielką nadzieję, że tak naprawdę się zmieni. Standardy, o których mówimy wskazują nie tylko na potrzebę kontaktu z psychologiem. Wskazują również na potrzebę zapewnienia osobnej sali kobiecie po stracie dziecka. Niestety sygnały, które do mnie docierają nadal wskazują, że standardy mówią swoje, a praktyka na oddziałach położniczo-ginekologicznych jest inna. W wielu szpitalach kobietę po poronieniu nadal kładzie się na wspólną salę z kobietami w ciąży, a zapewnienie kontaktu z psychologiem jest tylko formalnością na papierze. Nikt tego nie proponuje, zdarza się też, że szpital nawet nie współpracuje z żadnym psychologiem.
Szczerze wierzę w to, że tylko praca nad uświadamianiem, jakie dla kobiety znaczenie ma fakt straty dziecka jest w stanie zmienić podejście na oddziałach położniczo-ginekologicznych. Mnie cieszy osobiście fakt, że coraz więcej lekarzy zaczyna doceniać naszą pracę w temacie traumy okołoporodowej i zaczyna rozumieć, że poronienie to nie jest błahostka. Zaczynają podchodzić do kobiet roniących z wielkim szacunkiem i empatią, zapewniając im poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia w tym trudnym czasie.
Redakcja poronilam.pl: Coraz częściej mówi się o żałobie po poronieniu. Dlaczego jej przeżycie przez rodziców jest tak ważne?
Joanna Piątek-Perlak, psycholog perinatalny: O poronieniu głośno zaczynamy mówić od jakiegoś czasu. Wcześniej był to trochę taki temat tabu. Zresztą przyjęło się zwyczajowo, że pary ogłaszają swojej rodzinie informację o ciąży dopiero po 12 tygodniu ciąży. Sam ten zwyczaj, o charakterze wręcz zabobonu, wskazuje na to w jaki sposób społeczeństwo traktuje ciążę w pierwszych tygodniach. Lepiej o niej nie mówić, lepiej nie zapeszać, wszystko może się zdarzyć. Kobiety roniły i ronić będą, nie ta ciąża, to będzie kolejna. Nawet nie bardzo istniało przyzwolenie społeczne, aby o poronieniu mówić, nie wspominając już o tym, by przy tak wczesnej ciąży robić pochówek. Na szczęście to ulega zmianie.
Ja zawsze powtarzam, że nie ma bezpiecznego momentu ciąży, na każdym etapie może coś się złego zdarzyć. Dla kobiety cierpiącej po stracie dziecka nie ma znaczenia czy utraciła je w 7, 20, czy 35 tygodniu ciąży. Przeżycie żałoby pozwala na uświadomienie sobie straty: umarło dziecko, a z nim wybrane imię, marzenia, plany, wizja macierzyństwa, rodzicielstwa, umiera miłość. Pozostaje pustka, ból i cierpienie.
Przypomnę, że proces żałoby składa się z 4 etapów (niekiedy w literaturze spotykamy także 5): faza szoku i otępienia, tęsknoty i żalu, buntu, dezorganizacji zachowania i rozpaczy i na końcu reorganizacji zachowania i akceptacji czyli po prostu pogodzenia się ze stratą.
Dlatego proces żałoby jest taki ważny. Dzięki niemu poznajemy własne emocje, dajemy sobie pozwolenie na ich przeżycie, na świadomość jak ta strata wpływa na moje życie, co może się zmienić i jak sobie z nią poradzić. Gdy kobieta wypiera stratę dziecka, stara się ją stłumić, słuchając np. głosów doradczych, gdy nie pozwala sobie na przeżycie żałoby po poronieniu – „bo przecież to był tylko 8 tydzień” – proszę mi wierzyć, że to wraca. To zawsze wraca w mniej lub bardziej dysfunkcyjny sposób. A o poronieniu każda kobieta zawsze w głębi serca pamięta.
Redakcja poronilam.pl: Jakie znaczenie z psychologicznego punktu widzenia ma poznanie przyczyny poronienia? Czy rodzice bardzo często siebie obwiniają za niepowodzenie? Jeśli tak, to w jaki sposób można im pomóc?
Joanna Piątek-Perlak, psycholog perinatalny: Tak jak wspominałam, obwinianie się przy stracie dziecka zawsze ma miejsce i zazwyczaj dotyczy kobiet. To one przejmują poczucie winy i dosyć długo muszą ten ciężar nosić. Niestety czasem rodzina lub znajomi dokładają w tym czasie swoje uwagi w stylu: „mogłaś nie pracować, trzeba było iść na zwolnienie, nie trzeba było tyle nosić” itd. itd. Nawet nie zdają sobie sprawy jak wielki ból zadają w ten sposób cierpiącej kobiecie. Jej brakuje siły i odwagi, by coś na to odpowiedzieć, ale te słowa wypowiedziane będą ją bolały bardzo długo. Na szczęście bardzo rzadko widzę partnerów, którzy obwiniają o cokolwiek kobietę. Oni najczęściej próbują ją wyciągnąć z tego zaklętego koła obwiniania się, nie pozwalają na takie myślenie i próbują jej przemówić do rozsądku.
Poznanie przyczyn poronienia jest bardzo ważne, dlatego gdy pracuję z kobietami po poronieniu, poza oczywiście wszystkimi aspektami pomocy psychologicznej, podchodzę do tematu bardzo zadaniowo. Sama sprawdzam czy i jakie badania ma zamiar wykonać pacjentka, często ją kieruję na właściwe tory.
Współpracuję z lekarzami, których proszę o konsultację moich pacjentek, a współpracuję tylko z takimi, którym znam doskonale, wiem jak podchodzą do tematu poronienia. Wiem, że nie lekceważą go, że zlecają komplet badań, przyglądają się wynikom bardzo wnikliwie i są empatyczni. To dla mnie bardzo ważna cecha. Zazwyczaj moje pacjentki po jakimś czasie zachodzą w ciążę i rodzą w terminie, Ja je prowadzę jako psycholog, a oni jako ginekolog. Duet idealny jeśli weźmiemy pod uwagę, że część par zmaga się także z problem niepłodności czy innych chorób powodujących trudności w poczęciu i utrzymaniu ciąży. Lekarze, którzy ze mną współpracują także proszą czasem o pomoc jeśli mają pacjentki z poronieniami nawykowymi. Pomoc psychologa w takich przypadkach jest bardzo ważna.
Redakcja poronilam.pl: Dlaczego wybrała Pani specjalizację związaną z opieką okołoporodową?
Joanna Piątek-Perlak, psycholog perinatalny: To bardzo długa i osobista historia. Dotyczy mojej traumy związanej z porodem przedwczesnym i śmiercią mojego dziecka. Gdy byłam już na ostatnim etapie żałoby (reorganizacja i akceptacja) nagle odkryłam, że na Śląsku (skąd pochodzę), nie zapewnia się właściwej opieki, a w zasadzie żadnej, kobietom, które tracą dzieci. Dotyczy to również kobiet, którym rodzi się śmiertelnie chore dziecko, które swoje dzieci tracą na wczesnych etapach ciąży, a byłam w wielu szpitalach, na wielu oddziałach.
Wtedy właśnie stwierdziłam, że muszę coś z tym zrobić, że zmienię swoje życie i z dnia na dzień założyłam stronę internetową, gabinet i ruszyłam. Nagle się okazało, się że telefony zaczęły dzwonić, że potrzeba jest ogromna. Miałam także niebywałe ogromne szczęście, że na swojej drodze spotkałam fantastycznych lekarzy, którzy mnie wysłuchali, którzy zrozumieli sens psychologii okołoporodowej, uwierzyli w nią i pozwolili mi działać. Dlatego z nimi współpracuję. Pracuję także w 2 szpitalach, które zapewniają taką pomoc rodzicom, którzy tracą swoje dzieci. A dla mnie najważniejsze w tej pracy to być autentyczną i towarzyszyć rodzicom w tych trudnych chwilach, trochę jak doświadczony przewodnik.
Redakcja poronilam.pl: Dziękujemy za rozmowę.
Joanna Piątek-Perlak
Jestem psychologiem specjalizującym się w udzielaniu pomocy psychologicznej osobom w głębokich traumach spowodowanych śmiercią dziecka, poronieniem i ciężką chorobą. Towarzyszę rodzinom i parom w trakcie żałoby, pomagam przez nią przejść. Pracuję z osobami zmagającymi się z problemami bezpłodności. Współpracuję z lekarzami ginekologami, położnikami oraz z położnymi. Obejmuję pomocą kobiety, które mają zagrożoną ciążę lub ciążę utraconą. Pracuję z kobietami i ich rodzinami, którym na etapie badań prenatalnych zdiagnozowano ciężką, letalną chorobę płodu. Opiekuję się osobami u których po porodzie wystąpił ciężki stres pourazowy, pracuję z traumami poporodowymi. Pomagam kobietom w depresji poporodowej, obszarem mojej pracy jest także wcześniactwo, pomagam rodzicom, którym urodziło się przedwcześnie dziecko. Na co dzień pracuję w dwóch śląskich szpitalach, na oddziale położniczym oraz na oddziale intensywnej terapii i patologii noworodka.
tel: 668 040 216
kontakt@psychologperinatalny.pl
www.psychologmozepomoc.pl
https://www.facebook.com/piatekperlakpsycholog
Urodziłam martwa córkę w około 30tyg ciąży o której nie wiedziałam . Tak nie wiedziałam nie wiem jak ja mogłam być taka głupia … Od 15 lat choruje na PCOS i od paru lat Hashimoto lekarze i ginekolog mnie przez tyle lat uświadamiali że w moim przypadku zajście w ciążę bardzo trudne a donoszenie ciąży to wogole osobna historia , zawsze miałam nieregularne miesiączki bądź czasami brak przez kilka miesięcy .więc jak na wiosnę tego roku zatrzymała mi się miesiączka to zbytnio się tym nie przejęłam . I to był mój największy błąd odrazu powinnam iść do gina ale nie bo brak czasu praca dojazd do innego miasta niema czasu dopiero planowałam udać się do lekarza we wrześniu jak będę mieć urlop… Głupia idiotka ze mnie do tego trochę przytyłam ale przecież przy zaburzeniach z hormonami tak jest idiotka … …30 sierpnia zaczęłam mieć silne bole podbrzusza i gorączkę więc poszłam do lekarza rodzinnego ta mnie zbadała zbadała brzuch i stwierdziła że to napewno zapalenie pęcherza i antybiotyk . W nocy z 1 /2 września zaczęłam mieć bardzo silne i ogólny brak sił nie miałam siły nawet podnieść się toalety zadzwoniłam na 112 i wtym czasie zaczełam czuć że coś ze mnie wychodzi tak zgadza się córka już wychodziła na świat .Urodziłam dziecko moją córeczkę pół godziny później w karetce w drodze do szpitala niestety martwa w fazie już rozkładu z martwica. Minął już miesiąc ja nie potrafię sobie darować jak ja mogłam tak skupić się na pracy bo awans i zaniedbać to że nie dość że nie miałam innych objawów ciąży nie czułam ruchów dziecka a może czułam sama już nie wiem i tylko ten cholerny brak okresu zabiłam swoją córkę swoją głupotą mój brzuch stał się jej grobeb nigdy sobie nie daruję niechce dalej żyć cały czas o tym myślę i widzę przed oczami ten obraz z karetki jak ja urodziłam taka sina zwinięta w kłębek….