Myślałam, że takie rzeczy przytrafiają się innym – nie mnie. To tylko zły sen a jutro obudzę się i wszystko będzie dobrze.
Kiedy położna zaleciła drugie USG za tydzień, wciąż miałam nadzieję, że płód zacznie się rozwijać, a serce bić. Byłam gotowa, by nosić pod sercem dziecko, które będzie chore. Ale ono nie było chore. Było martwe.
Najgorsze było czekanie. Jak wyrok. W obcym kraju, płakałam tylko, gdy obok nie było męża i trzyletniej córeczki. Miałam dla kogo żyć i to trzymało mnie w ryzach. Myślałam też o mamach, które poroniły. Wtedy było mi łatwiej.
Czekam co przyniesie los. Czy będziemy starać się o kolejne dziecko ? Pewnie tak. Ale wciąż w głowie będę mieć fasolkę, która miała pięknie rosnąć, a tak szybko zakończyła swój żywot.
Ze łzami w oczach patrzę w przyszłość. Widocznie to nie był nasz czas. Ale wiem, że jestem silniejsza niż kiedykolwiek. I zrobię wszystko by być dobrą mamą dla córki i być może dla jej rodzeństwa. Kiedyś. W przyszłości. Jeszcze będzie pięknie. Wierzę w to.
Autor: Ania