Nowe zasady opieki dla kobiet po poronieniu, o których warto wiedzieć

Na początku czerwca 2016 roku weszły w życie zasady opieki okołoporodowej,  uwzględniające szczególnie trudną sytuację kobiet po poronieniu, dzięki którym pacjentki mogą poczuć się bardziej komfortowo i bezpiecznie w szpitalu.

Przykładowo, kobieta po stracie dziecka musi mieć zapewnioną opiekę psychologiczną. Powinna być też poinformowana o możliwości rejestracji dziecka w Urzędzie Stanu Cywilnego. Nie może przebywać w sali z kobietami w ciąży i matkami, które urodziły zdrowe dzieci.

  1. Spokojne przekazanie informacji i pomoc psychologiczna po poronieniu
  2. Ograniczenie kontaktu z kobietami, które urodziły lub urodzą zdrowe dzieci
  3. Kontakt słowny z personelem medycznym podczas przebywania w szpitalu
  4. Zachowanie personelu medycznego względem kobiety po poronieniu
  5. Informacja na temat praw po poronieniu  

opieka dla kobiet po poronieniu

Spokojne przekazanie informacji i pomoc psychologiczna po poronieniu

Przekazanie informacji na temat poronienia lub straty dziecka musi odbywać się w sposób spokojny i taktowny, a przekazujący wiadomość personel medyczny powinien dać kobiecie czas, by oswoiła się z sytuacją. Dopiero po wyrażeniu chęci dalszej rozmowy można szczegółowo opowiedzieć o przyczynach utraty dziecka.

Po przekazaniu informacji szpital ma obowiązek zapewnienia pomocy psychologicznej, a także umożliwienia spotkania z bliskimi. Zarówno psycholog, jak i rodzina, mogą pomóc kobiecie uporać się z sytuacją, więc szybkie udzielenie pomocy psychologicznej jest w tym przypadku niezbędne.

Ograniczenie kontaktu z kobietami, które urodziły lub urodzą zdrowe dzieci

Zgodnie z nowymi standardami, kobieta po poronieniu nie powinna przebywać w jednym pokoju z matkami, które przygotowują się do narodzin zdrowego dziecka oraz tych, które już urodziły. Mogłoby to być dla niej trudne i niekomfortowe, w związku z tym każdy szpital ma obowiązek przygotować inną salę.

Kontakt z mamami, które urodziły zdrowe dzieci, musi być ograniczony do minimum. Dzięki tej zasadzie nie będzie dochodziło już do sytuacji, w których kobieta po poronieniu ma kontakt z noworodkami i mamami szczęśliwymi po narodzinach.

Kontakt słowny z personelem medycznym podczas przebywania w szpitalu

Po utracie dziecka personel medyczny musi traktować kobietę z szacunkiem, wspierając ją i pozwalając jej podejmować decyzje. Ustawa szczególną uwagę przykłada do tonu głosu oraz słów, ponieważ sposób rozmowy ma w tym przypadku bardzo duże znaczenie i może mieć negatywny lub pozytywny wpływ na samopoczucie kobiety. Ważne jest również upewnianie się co do zaspokojenia potrzeb kobiety, których nie powinna bać się wyrazić.

Zachowanie personelu medycznego względem kobiety po poronieniu

Podczas opieki nad kobietą po poronieniu, personel medyczny musi wzbudzać jej zaufanie, czyli za każdym razem przedstawiać się, wyjaśniając swoją rolę i tłumaczyć wszelkie działania. Niezwykle ważne jest, by pacjentka miała możliwość świadomego decydowania o dalszych zabiegach diagnostyczno-terapeutycznych oraz by na badania i zabiegi uzyskana była jej zgoda.

Co więcej, badania i zabiegi muszą być przeprowadzane w intymnej atmosferze, z poszanowaniem prywatności. Dzięki temu kobieta poczuje się komfortowo i bezpiecznie.

Informacja na temat praw po poronieniu      

W szpitalu kobieta po utracie dziecka musi mieć możliwość uzyskania informacji na temat wszelkich praw, jakie przysługują jej w tej sytuacji. Uzyska więc informacje na temat rejestracji dziecka w USC, pogrzebu dziecka zmarłego przed narodzeniem, ubezpieczenia, zasiłku pogrzebowego oraz prawa pracy dotyczącego jej sytuacji.

Co więcej, szpital ma obowiązek przedstawić możliwości uzyskania dalszej pomocy psychologicznej, okoliczne grupy wsparcia i organizacje, które ułatwią jej przejście przez tę sytuację.

W najnowszym rozporządzeniu Ministra Zdrowia kładzie się również nacisk na kwalifikacje personelu, który powinien zostać przeszkolony z zakresu opieki nad pacjentką z niepowodzeniem ciąży. Wskazuje się także na potrzebę przeprowadzenia odpowiednich szkoleń dot. radzenia sobie ze stresem w związku z taką opieką nad kobietą i dzieckiem.

Warto zwrócić uwagę, że najnowsze rozporządzenia zasadniczo zmienia sytuację kobiet po poronieniu ponieważ uwzględnia i dokładnie opisuje formę opieki nad pacjentką, która dotychczas ograniczała się do jednozdaniowej wzmianki o pomocy psychologicznej udzielanej kobiecie w tym trudnym momencie.


Zobacz też:

ulotka poronilam.pl

Ulotka informacyjna

Nasza ulotka „Poronienie. Co dalej?” informuje o prawach rodziców po poronieniu, a także o dostępnych badaniach, kolejnej ciąży po poronieniu oraz wsparciu.  Ulotka została dołączona do rekomendacji: Niekorzystne zakończenie ciąży – Rekomendacje postępowania z pacjentkami dla personelu medycznego oddziałów położniczo-ginekologicznych województwa … Czytaj dalej

0 komentarzy

 

 

3/5 - (2 głosów / głosy)

28 thoughts on “Nowe zasady opieki dla kobiet po poronieniu, o których warto wiedzieć

  1. Szkoda tylko, ze funkcjonuje to tylko na papierze a prawda i rzeczywistość jest zupełnie inna. Kobieta która poroni w 8 tygodniu nie ma żadnych praw a jej dzieciatko- zarodek czy to tylko jajeczko traktowane jest jak odpad medyczny. O opiece psychologicznej można pomarzyć.
    Poroniłam w 8tc. Bthcg spadło usłyszałam ” Nic z tego mie będzie. Następnego dnia w toalecie pojawiły sie skrzepy a w nich maly ok 2 cm biało różowy balonik. Zawołałam przerażona pielęgniarkę powiedziała że mam się uspokoić, że to nie to co myślę,ale jak nie zrobili mi usg wiedziałam, że mnie okłamano. Po kolejnych 2 dniach wykonano zabieg łyżeczkowania i po 3 godz byłam w domu. Nikt nic nie mówił, nie pytal. Opieka psychologa, pochówek? Czcze gadanie. Nie nam nic i do niczego prawa, bo moje szczęście trwało za krótko i zostało potraktowane jak odpad medyczny.

    • nie oklamano, w przypadku dokonania sie poronienia zabieg wykonuje sie od razu, nie czeka 2 dni…bialo-czerwony balonik to nie zarodek a tym bardziej plod,

      • Ja jestem świeżo po poronieniu (9 t.c.). Ginekolożka, do której zgłosiłam się na kontrolę nie usłyszała serca dziecka. Zleciła badania Beta HCG, niestety wartości spadały. Na drugiej wizycie jeszcze raz wykonała USG i bardzo taktownie poinformowała mnie o diagnozie wystawiając skierowanie na łyżeczkowanie. Następnego dnia zostałam przyjęta na oddział w szpitalu miejskim w Piekarach Śląskich. Byłam na sali z paniami po operacjach ginekologicznych. Trochę było słychać noworodki z oddalonych pokoi, ale tego raczej nie dało się uniknąć. Dostałam ulotkę dotyczącą moich praw, ale już wcześniej z mężem ustaliliśmy, że nie będziemy ustalać płci naszego Dziecka. Zakomunikowałam więc decyzję personelowi i dostałam do podpisu zgodę na kremację dziecka przez okoliczny zakład pogrzebowy.
        Łyżeczkowanie wykonano ok. godziny 13, pobrano histopatologię, na której wyniki muszę jeszcze poczekać. Ze szpitala wypisano mnie następnego dnia w godzinach porannych.
        Psychologa nikt mi nie proponował, ale sama też o niego nie prosiłam.
        Lekarz zaproponował wystawienie dwutygodniowego L4, ale zdecydowałam się na krótsze. Zabrakło mi recepty na silniejsze leki przeciwbólowe. Mogę powiedzieć, że szpital nie zwiększył mojej traumy po poronieniu i jestem też zadowolona, że nie próbowali wywoływać naturalnego poronienia tylko od razu wykonali łyżeczkowanie.

  2. Kobieta w tak trudnej sytuacji jest pozostawiona sama sobie. Trafiłam do szpitala w 13 tyg. ciąży, ponieważ zauważyłam plamienie. Przyjęto mnie na oddział, badanie lekarz zrobił po 2 godzinach od przyjęcia. Nikt w tym czasie się mną nawet nie zainteresował. Dowiedziałam się, że u mojego dziecka nie ma oznak pracy serca, zatrzymało się w dalszym rozwoju. Poinformował mnie lekarz, że zabieg zostanie wykonany za 4 godziny. Wykonano go po prawie 7 godzinach. W tym czasie otrzymałam jedynie dokumenty do podpisania, owszem z informacjami na temat moich praw, pochówku, ale nikt nie zamienił ze mną na ten temat ani słowa, nic nie wyjaśnił. Przez 7 godzin oczekiwania na zabieg leżałam sama na sali, pielęgniarki widziałam tylko przy zakładaniu kroplówki (dodam że gdy skończyła mi się jedna z kroplówek po godzinie sama udałam się do pielęgniarek żeby je poinformować, że już sie skończyła i czy należy założyć drugą). W momencie kiedy zaczęłam mocno krwawić (minęło już ok. 6 godzin oczekiwania), znów udałam się do pielęgniarek żeby poinformować o tym fakcie. Usłyszałam wówczas „dobrze, lekarz za chwilę zadzwoni po anestezjologa”. Po zabiegu po godzinie byłam gotowa do wypisania ze szpitala. Znów żadnej informacji co dalej… gdzie i kiedy mogę odebrać jakiekolwiek dokumenty… nic… Taka jest opieka w naszych szpitalach w czasie i po zabiegu…

    • a co miala robic pielegniarka (raczej polozne powinny pracowac na ginekologii, pielegniarki nie maja do tego prawa ale wiem ze jeszcze tak jest..) w tym czasie? ma ona obowizaek kontrolowac krwawienie i tyle. kroplowki nawet nie sa potrzebne, chyba ze nie jadlas caly dzien
      jak pojawia sie krwawienie to w zaleznosci od jego „wygladu” – ilosci, czy sa skrzepy itd jest dalsza obserwacja lub od razu zabieg. polozna ma je kontrolowac i w odpowiednim momecie poinformowac lekarza ze jestes gotowa do zabiegu albo jezeli od razu stwierdzi ze krwawienei jest takie ze zabieg ma byc od razu zrobiony wtedy juz krwawienia nie obserwuje tylko tak jak w twoim przypadku „dobrze, lekarz za chwile zadzwoni po anestezjologa” – dzwoni od razu po lekarza.
      co do pozostalych zgodze sie z toba – uwazam ze brakowalo dobrej komunikacji, personel nie radzil sobie z problemem, dla nich tak samo jak dla ciebie to jest trudna sytuacja, nie kazdy sie w niej odnajduje, nie ma szkolen, nie ma pomocy psychologicznej dla personelu, brak rozmowy z pacjentka to nie ignorancja tylko ich tzw reakcja obronna.jak ma lekarz czy polozna pomc pacjantce jak on sami nei potrafia se odnalezc w tej sytuacji. powinno sie tym ludziom pomagac, wspierac, uczyc, przygotowywac na taki sytuacje wtedy oni beda mogli wlasciwie zajmowac sie pacjentka i jej pomagac…to taka reakcja łańcuchowa.

      • Oprócz wykonywania mechanicznie obowiązków, położne, pielęgniarki, lekarze mogliby po prostu być ludzcy, porozmawiać, zapytać i wytłumaczyć, w końcu pracują z ludźmi i to w kryzysowych często sytuacjach życiowych, bo jakąkolwiek choroba to stres…pracują z ludźmi a nie z przedmiotami

    • Z bólem serca potwierdzam że nie ma jakiej kolejek informacji dla pacjentki co się dzieje, dlaczego tak się stało, czego mam się spodziewać i tak dalej. Usłyszałam tylko na izbie przyjęć nie ma akcji serca dziecka przyjmuje panią na oddział. Potem tylko słyszałam w kółko jedno pytanie Krwawi pani? A jak młody lekarz powiedział że potrzebuję pomocy psychologa to starszy kolega z tłumu zapytał Znowu psycholog? No i w sumie się nie doczekałam a byłam w szpitalu 4 dni. Ale za to w ostatni dzień przyszła pani psychiatra i w maks 5 minut postawiła diagnozę, przepisała leki i gotowe. Co do samego zabiegu to Pani anestezjolog zmieszała mnie z błotem powiedziała że jak mi nie pasuje to mogę wyjść bo ubezwłasnowolniona nie jestem, kolejne czekają a ty cyrk odwalasz i mnóstwo innych przykrych słów. Tak że tak to wygląda. To że mieli mnie w dupie to jedno ale mimo wszystko nie powinni pozwolić na to jak ta K… Mnie potraktowała.

  3. Poznań: a ja zgłosiłam się do szpitala 30.09. w 9 tc, w celu indukowania poronienia,bo moje maleństwo zatrzymało się w 6 tc. Od samego początku pielęgniarki i lekarze byli bardzo pomocni, uczynni, taktowni. To było moje 2 poronienie i mam porównanie. A różnice były kolosalne. W 2013 przyjęto mnie do szpitala z poronieniem w toku. Masakra leżałam na sali z ciężarną przed porodem, a do naszego pokoju wchodziło mnóstwo cieżarnych, które były na badaniu, do WC. A teraz? Rewelacja. Dowiedziałam się, że specjalnie dla mnie zwolnione zostało łóżko w pokoju, żebym mogła leżeć z Paniami po usunięciu macicy, a nie z ciężarnymi.Personel informował mnie o każdym kroku i upewniał się, że rozumiem, o czym jest mowa. Opieka była wzorowa, kroplówki podawane szybko i pielęgniarki często przychodziły pytać się, jak przebiega indukcja poronienia. Zostałam poinformowana w jaki sposób będzie to przebiegać i ile będzie trwać. Co prawda na wypis musiałam czekać 6 dni, ale to już nie jest związane z samym tematem poronienia. Teraz czekam na wizytę kontrolną i skierowanie na badania genetyczne.

    • pielęgniarki nie są kompetentne do opieki nad ciężarną i rodzącą/roniącą (bynajmniej niezgodne to z prawem)

      ps. nie od nas zależy to czy pacjentka po stracie ciąży jest w kontakcie z ciężarnymi, zawsze staramy się robić tak by tego kontaktu nie było ale czasami to jest niemożliwe niestety 🙁

  4. Poronilam w 10 tyg malenstwo juz sie nie rozwijalo tydzien na odziale super opieka bo przeszlam depresje ale jak wyszlam ze szpitala na pomoc psychiatry kaza mi czekac miesiac a zapewniali ze opieke bede miec potrzebuje fachowej opieki a pani poinformował mnie ze mam zle skierowanie do psychologa ma cos sie stac zeby dotarlo do nich

  5. Ja poronilam na początku listopada 2016roku ponieważ niby stwierdzono puste jajo płodowe tak zwana ciąża bezzarodkowa dodam że było to w szpitalu we Włocławku opieka masakra warunki też a lekarze pracują chyba tam za kare

  6. Ja niestety też mogę napisać jedynie tyle, że w szpitalu, w którym leżałam nikt o tych standardach nie słyszał. W grudniu 2016 trafiłam na patologię ciąży w 6 tc. bo zaczęło się u mnie plamienie. Położono mnie na sali z 5 innymi kobietami, z których 4 były w ciąży. Leżałam na podtrzymaniu przez 6 dni i przez ten czas po kilka razy dziennie „słuchałam dzidzisiów” – tak mówiły położne, jak przychodziły badać tętna dzieci w brzuchach innych kobiet. Po 5 dniach jedna z położnych okazała trochę współczucia i przeprosiła mnie, że muszę leżeć na tej sali, ale oddział jest w remoncie i jest problem z wolnymi łóżkami. W niedzielę na wieczornym obchodzie lekarz, który przejął dyżur stwierdził, że w zasadzie widzi małe szanse na to, że beta zacznie naraz rosnąć, więc muszę się liczyć z tym, że w poniedziałek mogę mieć zabieg i że nie powinnam być zdziwiona, bo przecież wiem, że przy mojej chorobie poronienia często się zdarzają. Słyszały to wszystkie kobiety leżące na sali. W poniedziałek czekałam razem ciężarnymi pod gabinetem do badań. Weszłam chyba 5 albo 6 w kolejności, a tam 5 osób – lekarze, stażyści, położne i cholera wie kto jeszcze. Rozmawiają między sobą, że beta prawie nie urosła, ale jeszcze trzeba zrobić USG. Lekarz, który robił badanie poinformował ordynatora, że nie ma zarodka, więc pewnie doszło do całkowitego poronienia. Ordynator odwrócony do mnie plecami oznajmił mi, że to było „niepowodzenie położnicze” i że jeśli jestem na czczo, to za 2 godziny zrobią mi łyżeczkowanie, a za następne 2 będę mogła iść do domu. Wręczył mi jeszcze informację o tym jakie przysługują mi prawa – pochówek, itp. i kazał przynieść podpisane oświadczenie jaką decyzję w tej sprawie podjęłam. Do zabiegu oraz po nadal leżałam na sali z ciężarnymi, ale ponieważ były nowe przyjęcia, więc było ich już 6, a ja między nimi z uczuciem, że zaraz pęknie mi serce. O psychologu nikt się nawet nie zająknął. Takie są standardy.

    • Ten komentarz wyjaśnia wszystko. Jeśli tacy „ludzie” pracują w szpitalach, to czego tu oczekiwać. @anna wstyd!!

    • Ten komentarz mówi więcej niż pozostałe na temat wrażliwości na cierpienie

  7. Poroniłam w 19tc. Przyjęto mnie do szpitala z silnym krwawieniem,przy przyjęciu zrobiono USG i wysłano do pokoju. Podano magnez i duphaston, na następny dzień nikt nie zrobił żadnych badań choć w nocy silny krwotok,utrzymujący się,kazano leżeć i tak 4 dni,przez ten czas zrobione badania krwi i transfuzja krwi 5jednostek. 5dnia silne skurcze trwające 3h,lekarz raczył do mnie przyjść po 3h i non stop dzwoniących położnych by się pospieszył,dostałam jakieś 2 zastrzyki domięśniowo,przeszło na całą noc. Rano powtórka,skurcze trwały 3h,w końcu wzięli mnie na badania, rozwarcie na 1,5cm serduszko dalej biło. Mimo silnego krwawienia odbył się poród naturalny (o ile można go tak nazwać) Położna przy badaniu ginekologicznym zaczęła mną szarpać że mam się uspokoić i przeć przy 1,5cm rozwarciu ,zdenerwowana wyszła i na szczęście nie wróciła,zamienił ją Anioł nie kobieta,była ze mną do końca bardzo wspierała słowem i czynem. Jak już urodziłam Córeczkę zostałam zapytana czy chce dziecko pochować czy ma zostać zutylizowane. Położna zapytała o psychologa raz zaraz przed zabiegiem czyszczenia, byłam już zamroczona. Na szczęście na sali po porodzie byłam sama. Ciężko się podnieść po takich przeżyciach.

  8. Gdy podejrzewałam u siebie poronienie, zgłosiłam się do Warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Lekarz śmiejąc mi się w twarz, kazał iść do domu, kupić no – spę i liczyć zakrwawione podpaski. Po wielkiej awanturze, wzięto mnie na badanie, w którym stwierdzono poronienie. Lekarz nadzorujący dyżur wezwał mojego partnera, aby zapytać czemu krzyczy na jego pracowników. Nikt się nami nie zajął. To była psychologiczna rozsypka.

  9. Totalna ściema szpitale mają to gdzieś pacjent przyszedł pacjent poszedł żadnej opieki psychologa i jeszcze leżałam z kobietą w ciąży którą się cieszyła że jest w ciąży a ja ronilam swoje dziecko w szpitalnej ubikacji zero pomocy ze strony pielęgniarek psychologia jedyna pomoc jaką otrzymałam to od pan leżący ze mną na sali tak to wygląda w praktyce

    • Dzień Dobry,
      dziękujemy za podzielenie się z nami swoją opinią. Bardzo nam przykro, że spotkała Panią taka sytuacja. Niestety dostajemy sygnały, że pomimo wydanych rekomendacji i opublikowanego raportu NIK (dot. opieki nad pacjentkami w przypadku poronień i martwych urodzeń) takie sytuacje wciąż mają miejsce. Czy może się Pani z nami podzielić informacją o jaki szpital chodzi?

  10. W Polsce lekarze nie maja szacunku.ani empatii do kobiet w takiej sytuacji ja poronilam pod konie 6 tygodnia lekarka mi powiedziala a dlaczego pani przyjechala karetka widac bardzo bogaty kraj mamy pozniej jak stwierdzila ze poronilam to powiedziala to obojetnie bez zadnego przykro mi itp dostalam paracetamol i kazano mi isc spac nastepnego dnia nie moglam sie doprosic o cos przeciwbolowego w koncu dostalam nawet nie w kroplowce tylko tabletke paracetamolu na dosc silny bol lekarka nawet nie raczyla do mnie przyjsc a psycholog jaki psycholog? O tym nawet nikt nie pisnal slowka

  11. Niestety wszystko zależy od ludzi… Ja właśnie jestem w trakcie 5go poronienia. Na razie jest w domu, ale za 2 dni mam kontrolę u lekarza, który w zeszłym roku robił mi łyżeczkowanie po zatrzymaniu akcji serca. Pan doktor empatyczny i godny polecenia- nie wie wszystkiego o prawach kobiet po poronieniu, szczególnie wczesnym, kiedy są potrzebne badania do określenia płci, ale słucha i reaguje. Natomiast podczas mojego 3 poronienia trafiłam do gdańskiego szpitala na Zaspie. 2 razy w ciągu 2 dni, z dużym bólem brzucha i pleców. Najpierw dostałam paracetamol i wypuścili mnie do domu, a za drugim razem doktor zapytał po co przyjechałam. Odpowiedziałam, że jestem w ciąży i wczoraj kazali mi wrócić jeśli dalej będzie mnie bolało. Usłuszałam tylko, że jak nie ma karty ciąży to nie ma ciąży i po co on ma mi znowu robić USG. Prosze wracać do domu i wziąć paracetamol, skoro wczoraj pomogło…
    Przepraszam, za długi komentarz, ale przeczytałam poprzednie i coś we mnie pękło.

  12. Dlatego ja zdecydowałam zostać w domu .Tu przynajmniej mogłam godnie bez zbędnych komentarzy i chamstwa przeżyć swoją stratę To był 7 tydzień….Fizycznie już jest lepiej .Psychicznie ….zawód i pustka . Trzymajcie się kobietki …..widocznie tak musi być że los niektórych tak doświadcza. A NIC nie dzieje się bez powodu .

  13. Poronienie w 7 tygodniu. Czekanie 3 godziny na poczekalni i siedzenie że szczęśliwymi kobietami w końcówce ciąży, oraz słuchanie bicia serduszka dziecka. Po 3 godzinach wreszcie jeden lekarz wziął na salę gdzie pielęgniarki były bardzo oburzone i obrażone że muszą się wgl mną zająć. Same nie przyjemne komentarze, wywracanie oczami, i patrzenie jakby wina poronienia była moja. Niestety ale to co opisane jest w artykule kompletnie nie było spotykane tam gdzie ja byłam.

  14. Jeśli poroniło się przed 22 tc to proszenie się o papiery, bieganie po urzędach? To ma być to świetne prawo i opieka? A z każdej strony w internecie słychać „Pff, 6, 8, 12 tydzień? To się jeszcze nie przyzwyczaiłaś. Twoja strata nie jest taka straszna”.

    Nie wiedziałam czym zająć myśli w szpitalu. Między napadami płaczu szukałam jakichś informacji na temat poronienia. Trafiłam na stronę z „moimi prawami”. Szpital NIE ZAPYTAŁ o tym, co chcę zrobić z dzieckiem, NIE DOSTAŁAM żadnej informacji, że poroniłam, żeby iść z tym do USC, NIE OTRZYMAŁAM opieki psychologa, psychiatry. A sama o to nie pytałam. Czemu? Bo nie miałam siły. Informacja o poronieniu była jak nóż w serce. Byłam pacjentką, która leżała w szpitalu 3 dni, nie odzywała się bez pytania, czekała na swoją kolej. 2 dni byłam bez śniadania, bo „Może dzisiaj będzie zabieg”. Ja naprawdę byłam wykończona fizycznie i psychicznie.

    Wystarczyłaby zwykła kartka z pytaniami: co chcę zrobić z ciałem/czy chcę rejestrować w USC, czy potrzebuję opieki psychologicznej, psychiatrycznej.

    Ogólnie w szpitalu nie było źle. Byli pracownicy, którzy sprawili, że przeszłam lżej ten czas. Ale nie każdy ma szczęście na takich trafić. NIe jestem marudą, która twierdzi, że wszystko jej się należy… Ale uważam, że ta „opieka po poronieniu” i „prawa kobiet” to pięknie brzmią na papierku.

  15. Czytając powyższe komentarze mogę stwierdzić, że miałam szczęście (w nieszczęściu).
    7 września na USG okazało się, że serce maluszka przestało bić, był to dokładnie dzień w którym miałam zacząć 9 tydzień- dwa tygodnie wcześniej serduszko biło prawidłowo z wiekiem ciąży. Żal, rozpacz, niedowierzanie i poczucie ogromnej pustki… Dostałam skierowanie do szpitala, w kolejnym dniu pojawiłam się na Izbie, zostałam przyjęta na odział gdzie od razu poinformowali mnie, że zawsze starają się takie pacjentki kłaść same w salach, a już na pewno nie z kobietami w ciąży. W szpitalu spędziłam 2 noce, zdążyłam „poznać” Chyba z 3 zmiany położnych i każda z Pan to Anioł z powołaniem- bardzo im dziękuję za opiekę oraz pomoc, dzięki nim nie wspominam tego pobytu źle- mimo wszystko. To na prawdę BARDZO dużo dla psychiki po takim wydarzeniu.. Lekarzy też wspominam dobrze, traktowano mnie z szacunkiem oraz zrozumieniem – wyjaśniając wszystko.
    Szpital w Katowicach

  16. Najpierw wielkie zaskoczenie, że jestem w ciąży bo nie planowaliśmy a tydzień później już nie było oznak życia.. w szpitalu trafiłam na bardzo empatycznego lekarza, który ze spokojem wszystko mi wyjaśnił. Ponieważ organizm nie chciał sam się oczyścić to wróciłam do szpitala. Wieczorem przemiła położna wszystko dokładnie mi wyjaśniła, podtrzymała za rękę i powiedziała, żeby próbować dalej. 3h później było już po wszystkim. Rano obejrzał mnie lekarz, powiedział wszystko spokojnie co i jak. Spotkałam się z mega dużym zrozumieniem, empatią i troską. Jestem dwa dni po i cieszę się, że obyło się bez zabiegu a tabletki super zadziałały.
    Trzymajcie się dziewczyny i wierze, że takich dobrych miejsc będzie więcej w Polsce.
    Ja wiedziałam o pochówku, psychologu i wszystkim co powinnam wiedzieć. Zwolnienia nie chciałam bo wole pracować zdalnie z domu niż siedzieć i rozmyślać.

  17. Przykro mi czytać te wszystkie komentarze. Wiem jakie to okropne doświadczenie i nie wyobrażam sobie braku empatii od personelu. Ja miałam szczęście w nieszczęściu. Poroniłam niedawno. 6tc. Personel pomimo tego, że był młyn przychodził inpytal o samopoczucie. Dał środki na uspokojenie kiedy byłam już trzęsącym się wrakiem po zabiegu. Jedna z Pań trzymała mnie za rękę podczas zabiegu. Myślę, że Ci ludzie sprawili, że nie oszalalam po. Dzięki małym gestom wyszłam do rodziny, do synka. Jestem im niesamowicie wdzięczna.

  18. Szczerze to wszystko wygląda pięknie na papierze. Ja świeżo poroniłam w 9tc i nikt nie przedstawił mi żadnych moich praw, nie zaproponował psychologa, ani nie wytłumaczył nic. Personel rzeczywiście był „opiekuńczy” , ale widać, że wiele osób nie potrafi postępować w takich przypadkach. Unikanie i czmychanie przed pacjentka, żeby tylko szybciej odejść. A wtedy kobieta potrzebuje chociaż kilku słów, żeby nawet wiedzieć co dalej. Jedyne prawdziwe wsparcie dostałam dopiero od zespołu, który przeprowadzić miał wyłyżeczkowanie i od dziewczyn z sali. A tak naprawdę te wytyczne to tylko na papierze. Personel nie jest przeszkolony do takich sytuacji. Nie wymagam głaskania po głowie, ale z mężem zostaliśmy z tym sami. I nadal nie wiemy czemu. Jedyne na co liczę, że lekarz prowadzący na wizycie kontrolnej cokolwiek wyjaśni. A do tego pytanie pacjentki o chęć pochowania dziecka w trakcie najgorszych bóli kiedy człowiek nie ma szans myśleć trzeźwo jest po prostu nie na miejscu. I full papierologii, kilka osób po kolei pyta o to samo, i to w tym samym gabinecie. (nie da się tego zrobić raz?) Tutaj nie mam pretensji do personelu, ale systemu bo on jest mega nieudolny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *