19.09.23 roku badania prenatalne -13 tydzień ciąży. Po 10 sekundach badania twarz lekarza skamieniała. Ale dlaczego? przecież nie mógł tak szybko zdiagnozować choroby?
Wtedy lekarz zaczął mnie wypytywać kiedy było ostatnie kontrolne USG i czy pani doktor coś mówiła. Badanie było tydzień wcześniej i serduszko biło prawidłowo, jak dzwon.
Zaraz po tym słyszę pełne empatii i współczucia słowa: „SERDUSZKO NIE BIJE…” (Wielka wdzięczność za tego lekarza, stanął na wysokości zadania w każdym calu).
Szok to mało powiedziane, ŻE CO?!! 14 lat temu, kiedy rodziłam trójkę dzieci nie miałam żadnych problemów z donoszeniem ciąży, wszystko książkowo. A tu od razu, że serduszko nie bije?! Nie, że chore, tylko od razu, że nie żyje?!
Wychodzę z poradni, dzwonię do męża i krzyczę z bólu na pół parkingu do słuchawki płacząc, że NASZE DZIECIĄTKO nie żyje!!! Wracam do domu, nie wiem jak dojechałam sama autem w takim stanie. Trzeba powiedzieć dzieciom o tym, a one tak bardzo cieszyły się, że będzie malutki Człowieczek w naszej rodzinie. One czekały na wiadomość kto to będzie, czy brat czy siostra, a nie na wiadomość, że nie żyje… Były łzy, niedowierzanie, zaprzeczenie, że na pewno pójdę do szpitala i powiedzą, że Maluszek żyje.
Na drugi dzień idę do szpitala… jak na skazanie. Szpital mam parę kroków od domu, a dojść nie mogę… W szpitalu podają mi tabletki, rodzę po dwóch dniach, bo nie mogli dać większej dawki, ze względu na moje 3 CC i żeby macicy nie obciążać.
Obecność męża – nieoceniona, otulenie dzieci przez męża – bezcenna. DOBRZE, ŻE JEST❣️
Dziękuję w sercu za wspaniałą opiekę położnych, lekarzy, na każdym etapie. Byłam maksymalnie zaopiekowania medycznie, informacyjnie i psychicznie przez nich.
Zdecydowaliśmy od razu, że pochowamy naszego Maluszka indywidualnie. Teraz czekamy na wyniki badań genetycznych, czy będzie to Karolcia, czy Edmund 😍.
Po tygodniu miałam zjazd emocjonalny. Szybka rozmowa o uczuciach z mężem, podjęcie decyzji i działań: na siłę wychodziłam na spacer i codzienna rozmowa z kimś z bliskich – tak ładuję baterie na co dzień.
Choć najtrudniej było po trzecim tygodniu, jak pojechaliśmy na weekendowe rekolekcje małżeńskie – zapisywaliśmy się jak byłam w ciąży. Kiedy zobaczyłam małżeństwa z maluszkami (była zapewniana opieka dla takich małżeństw)przyszły łzy, ból na ich widok.
Wykrzyczałam Bogu, żeby sam sobie to wytrzymywał!!! I wiecie co…? Na drugi dzień zostaliśmy z mężem poproszeni o opiekę nad pół rocznym dzieciątkiem i jego dwiema małymi siostrzyczkami przez pół godziny. Ja sobie pomyślałam „Ty Boże chyba sobie kpisz teraz ze mnie😂”, ale teraz wiem, że dzięki temu pół godziny z Dzieciątkiem, zrobiłam wielki krok do przodu. Zrozumiałam, że Bóg mi pomoże, że będzie ból, smutek, pustka, a On mi pomoże iść dalej.
Boga zaprosiłam do pustki w moim sercu po naszym Maluszku, po tym jak doradziła bliska mi siostra zakonna, bo On dodaje siły❤️❣️, a więc…
DO ZOBACZENIA NASZ KWIATUSZKU…😘
—
Jeżeli Ty też chcesz podzielić się swoją historią, możesz zrobić to tutaj: https://www.poronilam.pl/kontakt/podziel-sie-swoja-historia/