Jak to jest? Dbasz o siebie, wszystkie wyniki masz w porządku, czujesz się świetnie. Pierwszy trymestr przyniósł trochę senności, ale drugi zaczyna się energią i powrotem do ćwiczeń – na początek spacery, orbitrek. Czujesz się świetnie. Żadnych innych objawów nie masz. Później, jednego dnia wstajesz, idziesz do łazienki na toaletę, a tam leci i leci. Jakbyś opróżniała beczkę z wody. Na koniec maleńka kropeczka krwi na papierze, jakbyś właśnie klepnęła komara na ramieniu.
Coś nie daje ci spokoju, Idziesz do lekarza, a on mówi, że nieciekawie to wygląda. Nie ma wód płodowych, dziecku ledwo bije serduszko. Myślisz sobie, ale jak przecież tydzień temu na normalnej wizycie biło jak dzwon. Duże stopy widziałaś swojego synka, jak wierzgało tymi małymi syrkami. A tutaj nagle takie coś.
Pilnie do szpitala. Ze łzami lecisz na oddział, a tam pstryk. Musisz podjąć decyzję, czy czekasz od czwartku do poniedziałku, aż samo się coś rozwinie, czy decydujesz się zakończyć cierpienie. Twoje wnętrze ciała zaczyna miażdżyć maleńkie ciałko, bo nie ma co go chronić, bo wody odeszły. Jeden dzień – brak poprawy, drugi to samo, a nawet gorzej, bo ledwo co słychać te serduszko. Podejmujesz decyzję i zastanawiasz się czy dobrze zrobiłaś? Czy może trzeba było czekać, chociaż lekarze nie dawali żadnych szans? Przyjmujesz leki, akcja postępuje. Z jednej strony czujesz spokój psychiczny i fizyczny, a z drugiej jesteś w kawałkach.
Wszystko już minęło, próbujesz żyć dalej. 19 tygodni przechodzi ci przed oczami klatka po klatce. Ostatnie 3 dni, to istna kolejka górska. Wychodzisz ze szpitala, załatwiasz wszystkie sprawy urzędowe, zlecasz wszelkie możliwe badania. Dlaczego tak się stało? Czy to twoja wina, bo ćwiczyłaś? Czy po prostu jakaś bakteria postanowiła zabawić się? Nie wiesz. Pocieszasz się, że może lepiej będzie ci to wszystko przejść bo nie czujesz jeszcze jego ruchów. Nie umiesz, jeszcze sobie nie ułożyłaś w głowie czy na pewno zrobiłaś wszystko dobrze i czy tak powinno być. Nie chciałaś chować sama dziecka, zdecydowałaś się na pochówek w zbiorowej mogile dzieci utraconych.
Wiem jedno. Mój Piotruś wybrał inne życie beze mnie i swojego taty. Mam nadzieję że będzie tam szczęśliwy i zdrowy. A ja z tatą poczekamy na lepszy czas, aby kiedyś jego młodszy brat lub siostra wiedzieli, że mają swojego Aniołka w niebie.
19 tygodni, 9 marca 2024r godzina 17.20.
Kamforap
—
Jeżeli Ty też chcesz podzielić się swoją historią, możesz zrobić to tutaj: https://www.poronilam.pl/kontakt/podziel-sie-swoja-historia/