Dwa lata starań były dla nas ciężkim czasem. Kolejna nieudana próba przyprawiała mnie o rozpacz. Mąż bardzo mnie wspierał mówił, że w końcu się uda – nie wierzyłam, że kiedyś nadejdzie ten dzień.
Gdy znów przyszedł czas na kolejny test byłam tak zrezygnowana, że najchętniej nie zrobiłabym go. Gdy zobaczyłam na teście 2 kreski nie mogłam uwierzyć w moje szczęście.
Pierwsze USG wszystko idealnie. Wyniki książkowe. Każde kolejne USG i oglądanie synka było czymś niesamowitym. Ja ciągle nie dowierzałam, że to się dzieje. Gdy minął 16 TC zaczęłam rozglądać się za wyprawką. Trochę ubranek, wózek.
To tak bardzo cieszyło mnie. Nigdy nie byłam tak silna, jak w tej ciąży. Nie było dla mnie rzeczy niemożliwych. Pewna siebie, uśmiechnięta – jak nie ja.
W 18 TC zaczęło się coś dziać. Pojechałam do szpitala, to była środa. USG pokazało, że wszystko było ok. Niesamowita ulga. W sobotę miałam wyjść do domu. W piątek wieczorem kontrolne USG i serduszko nie biło. Mój świat się zatrzymał.
Minęło już prawie 4 miesiące, a ja czuję się coraz gorzej. Nie umiem poradzić sobie z tą pustką. Tak bardzo tęsknię za moim małym synkiem. Mieliśmy tyle planów i marzeń, jak to będzie we trójkę. Nie umiem wrócić do normalnego życia.
Wizyty na cmentarzu są dla mnie chwilowym wytchnieniem. Mąż jest ogromnym wsparciem bez niego, bym nie przeżyła tego wszystkiego.
Wiem, że muszę się pozbierać, że mam dla kogo żyć tylko jak to zrobić?
Anonim
—
Jeżeli Ty też chcesz podzielić się swoją historią, możesz zrobić to tutaj: https://www.poronilam.pl/kontakt/podziel-sie-swoja-historia/