Moja historia zaczęła się w sierpniu 2017, kiedy na teście ujrzałam dwie piękne kreski. Wizyta u lekarza i skierowanie na betę, bo jeszcze nic nie widać. Po kilku dniach kolejna wizyta i jest piękny pęcherzyk. Kontrola w 9 tygodniu i słyszę „Tu nic nie zobaczymy, bo nic nie ma”… Mętlik w głowie…
Słyszę wyrok – puste jajo płodowe
W mojej głowie tysiące myśli… W szpitalu dostałam tabletki i na następny dzień usłyszałam „już ciąży nie ma… Do domu”. W domu płacz i ból… Po miesiącu dostajemy zielone światło i zaraz okazuje się, że się udało.
W 7 tygodniu słyszę, że nic z tego, że za szybko. Kolejny cios… Kolejne pytania „Dlaczego??” Wizyta w szpitalu – jednak tu nic nie jest takie samo. Ciąża nie chce „polecieć”, jak to określali.
Po masie tabletek i oksytocynie, 3 dniach w szpitalu…
Jest po wszystkim. Lekarze stwierdzają „trzeba odczekać 6 miesięcy”. My czekamy 9, robimy wszystko, co każą. Udaje się, na koniec września mamy 2 piękne kreski. Lekarz na USG widzi pęcherzyk i zarodek. Nasza miłość rośnie z dnia na dzień. Jesteśmy najszczęśliwsi.
Nadchodzi 9 tydzień i słyszymy „Ciąża zatrzymała się w 6 tygodniu, czekać, aż poleci”. Czekamy już tydzień, z dnia na dzień nie wiedząc, dlaczego?? Co poszło nie tak?? Lekarze stwierdzają „tak się zdarza”. To była ostatnia nasza próba. Marzyliśmy o trójce dzieci, chociaż nie w niebie.
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, wypełnij formularz.
Przeczytaj też inne historie TUTAJ >>> Wasze historie
Zdjęcie: ©Castleguard/pixabay.com