Moja historia zaczyna się niestety nieszczęśliwie…. Pierwsza ciąża- poronienie… W 15 tyg. Dziewczynka.
Ciążę znosiłam dobrze. Pewnej nieszczęsnej soboty od rana bolał mnie brzuch, od razu zadzwoniłam do mojej Pani Ginekolog , przyjęła mnie od ręki, zrobiła USG, serduszko bilo. Wszystko było dobrze, zobaczyłam moja po raz kolejny moją córeczkę. Zalecenie lekarza? Po prostu położyć się i dużo odpoczywać i przede wszystkim nie stresować się.
Wróciłam, położyłam się, zasnęłam. Obudził mnie potworny ból i widok krwi na pościeli…. Szybko do szpitala…. Niestety, było za późno…. Poroniłam, nic nie mogli zrobić….
Potem powrót do domu, jak się pozbierać po czymś takim? Jak żyć w domu pełnym ludzi, na których nawet nie umiałam spojrzeć? No i najbliższa osoba – mój partner, który kompletnie nie rozumiał przez co przechodzę, nie rozumiał dlaczego tak przeżywam, zero wsparcia…
Zrobiłam większość badań z których niestety nic nie wyszło, tak więc nie mam pojęcia dlaczego straciłam moją Kruszynkę, jedyne co usłyszałam i to nie raz to to, że właśnie tak musiało być. I tyle.
Dwa lata później zaszłam w kolejna ciąże, udało się urodzić zdrowego synka, cała ciążę czułam się w miarę dobrze, raczej nie było większych komplikacji, no i ja byłam o dziwo spokojna .
Po prawie półtora roku od porodu zaszłam w kolejna ciąże…. I tu niespodzianka – ciąża bliźniacza. Na początku szok, olbrzymi szok, a potem olbrzymie szczęście, będę miała dwójkę Maluszków, poradzę sobie! Oczywiście że sobie poradzę!
No, ale… Pojechałam na wizytę i się okazuje, że serduszka przestały bić.. 12 tc…. Było mi ciężko, okropnie, byłam w totalnej rozsypce…. Co mnie trzymało przy życiu? Mój synek, który był w domu i nie mógł znieść mojego płaczu.
Dla niego musiałam być silna…. Teraz synek skończył już 3 latka, a ja jestem w ciąży. Powinnam być silna i spokojna, wiadomo, że w ciąży nie można się stresować… Na ten moment jest 15 tydzień. A ja ? Ja się nakręcam, stresuje, mam chore sny, boje się, okropnie się boje, mam jakieś chore wizje, bardzo złe przeczucia.
Nie potrafię myśleć pozytywnie. Wchodzę na wizytę i słyszę, że wszystko jest ok, tak więc uspokajam się… Wychodzę z gabinetu i na nowo serce przyspiesza i stres wraca… I tak za każdym razem… Nie umiem sobie z tym poradzić… Jestem mamą 3 Aniołków…
Autor: Justyna
Jest Pani Bardzo dzielna kobietą.
Bardzo nam przykro z powodu Pani straty. Po skróconym urlopie macierzyńskim może Pani jak najbardziej przebywać na l4, jeśli oczywiście lekarz uzna, że stan psychiczny nie pozwala na dalsze wykonywanie pracy zawodowej. Długość niezdolności do pracy jest kwestią indywidualną, o niej decyduje lekarz na podstawie zebranego wywiadu z pacjentką, nasilenia objawów oraz wybranego sposobu leczenia.
Cześć Justyna
Po takich przejściach nie da się spokojnie siedzieć na obłoczku i czekać na poród. Wiem co czujesz, bo sama mam dwa aniołki i 4letnią córcię w domu, i jestem 3 tygodnie przed porodem. Prawie straciłam również ta ciążę i chyba nie dałabym rady próbować dalej. Psychicznie nie dałabym rady, zwłaszcza teraz z tym prawem i tym co się słyszy w wiadomościach. Tak jak u Ciebie fizycznie nic nie odkrylam. A dzisiaj… licząc 18 ostatnich miesięcy przez 13 jestem w ciąży. Straty w 13 i 7 tygodniu. Kłótnie z mężem, płacz, radość przy testach i znowu strach który paraliżuje. 3mam kciuki, żeby Ci się udało. Siła jest kobietą. Ściskam Cię mocno.