Wszystko układało się pięknie. Planowaliśmy ślub, potem marzenie o dziecku. Odbył się przepiękny, wymarzony ślub, potem wyczekany urlop i SZOK! Pojechaliśmy z mężem miesiąc po ślubie na urlop, polskie morze, piękna pogoda i nagle przeszywający ból brzucha. Trafiam do szpitala, po 2-godzinnym diagnozowaniu przychodzi pielęgniarka i mówi: „Gratuluję, jest Pani w ciąży”.
Szok, radość, strach, ale jak to – przecież ja regularnie miesiączkowałam
Pielęgniarka mówi: „No cóż, czasami tak się dzieje”. Ból brzucha miały powodować kamienie. Poszliśmy na USG, pan nic nie widzi, kieruje do ginekologa (wszystko dzieje się w szpitalu), odbywa się badanie, lekarz potwierdza „jest pani w ciąży, ale niestety ciąża jest pozamaciczna, bez akcji serca”.
Rozpacz, ból. Ale jak to, 5 godzin wcześniej dowiedzieliśmy się, że będziemy rodzicami i w jednej chwili to tracimy
W nocy wracamy do siebie, do swojego szpitala, bo jak ja wytrzymam tyle kilometrów od domu. W naszym szpitalu przeszłam laparoskopię, ponieważ doszło juz do wewnętrznego krwotoku. Po wszystkim zgłaszam się do swojego ginekologa, badanie.
Kompleks zleconych badań do wykonania i diagnoza, że „nie zajdzie pani w ciążę, ponieważ nie dochodzi do owulacji”. No cóż, będziemy się leczyć. Dwa miesiące po laparoskopii znowu wizyta u ginekologa. Kontrolne badanie jajników.
„GRATULUJĘ, jest pani w ciąży”
Dziecko jest w macicy. Bicie serduszka. Łzy, ale jak to? „No cóż, czasami tak sie zdarza”. Ponownie kompleks badań. Czuje się źle, jak na ciążę przystało, wymiotuję, bolą mnie piersi. Przychodzi czas na kolejną wizytę.
„Badania są w porządku, nie jest pani chora na nic. Zrobimy USG”. Po chwili świat się wali. Lekarz patrzy na mnie i mówi: „nie wierzę, chwileczkę, jeszcze raz, strasznie mi przykro, nie widzę tętna”. Nie pamiętam, co dalej się działo, tylko płacz.
Prosi męża do gabinetu, wszytko mu tłumaczy, bo ja nie jestem w stanie słuchać. Kieruje mnie do szpitala. Na drugi dzień jestem w szpitalu. Kolejne badanie dla potwierdzenia. Dostałam tabletkę na wywołanie, zostałam poinstruowana, co będzie się działo.
Powoli boli mnie brzuch, zaczynam wymiotować i się trzęsę
Dostaję skurczy i wtedy się zaczyna. Zabierają mnie na salę. Jadąc na salę, ogrom łez, strach, ból, że zaraz pożegnam się z moim maleństwem. Jestem już na sali, nie potrafię się uspokoić, trzęsę się z płaczu, pielęgniarka mnie uspokaja, układają mnie do łyżeczkowania.
Jeszcze chwila moment i stracę moje dziecko, jeden, drugi wdech… Budzę się po wszystkim. Nie mogę spać, płaczę całą noc. Rano wypisują mnie do domu. Tam rozpacz, leży zdjęcie ostatniego USG, butelka i malutki smoczek, który dałam mężowi na urodziny. Nieprzespane noce, zapłakane dnie, nie potrafię myśleć. Nie wiem, czy dam radę jeszcze myśleć o kolejnej ciąży. Moje kochane aniołki 08.08.2018, 22.11.2018…
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, wypełnij formularz.
Przeczytaj też inne historie TUTAJ >>> Wasze historie
zdjęcie: 12019/pixabay.com