Na tą ciążę czekałam 1,5 roku…
Pierwsze dwie kreski zobaczyłam o dziwo – tydzień przed spodziewaną miesiączką (nie mogłam wytrzymać). Od razu test z krwi, który to potwierdził i wizyta u lekarza.
Lekarz potwierdził ciążę i pokazał na USG moją maleńką kropkę.. .Tydzień później trafiłam do szpitala z silnymi dusznościami, przepisane leki, kontrola za 10 dni.
Ciąża urosła, było widoczne tętno. Skierowania na badania, wyniki książkowe, zero dolegliwości.
Kolejna kontrola i mój świat się zawalił. Ciąża obumarła, brak tętna i od razu skierowanie do szpitala… wywoływanie poronienia, zapewniano mnie, że będzie boleć jak na miesiączkę.
W życiu takie silnego bólu nie czułam jak podczas tych 5 godzin, nikt mi nie powiedział czego się spodziewać, brak leków przeciwbólowych, a najgorsze, że byłam sama.
Nie wpuszczono nikogo bliskiego do mnie, podczas najtrudniejszego i najbardziej bolesnego wydarzenia w moim życiu byłam sama… a na sam koniec jeszcze zabieg łyżeczkowania i pytanie lekarza: dlaczego mam tak obniżony nastrój?
Autor: Anna