O ciąży dowiedziałam się już w 2 tygodniu ciąży. Byłam bardzo szczęśliwa, długo na to czekałam. Poszłam do lekarza, potwierdził ciążę, oczywiście od razu poprosiłam o L4 ze względu na warunki, w jakich pracuję. No więc siedziałam w domu, odpoczywałam, dobrze się odżywiałam. Do mojego partnera jeszcze nie dotarło, że będzie tatusiem.
Wszystko było w porządku, aż do momentu, kiedy zaczęłam krwawić…
Co dwa tygodnie chodziłam do lekarza, robił mi USG. Nawet widziałam tę małą fasoleczkę, niestety serduszka nie słyszałam, bo za głęboko się schowała, ale najważniejsze, że było wszystko w porządku. Tydzień po wizycie wstałam rano i zaczęłam krwawić, więc udałam się do lekarza. Niestety stwierdził, że ciąża jest martwa.
Pojechałam do szpitala. Na drugi dzień dostałam tabletki wywołujące. Nie chciałam zabiegu łyżeczkowania, oczyściłam się sama. W szpitalu patrzyli się na mnie jak na jakąś zabójczynię.
Chciałam poznać płeć i ustalić przyczynę poronienia
Zrobiliśmy badania genetyczne, żeby ustalić przyczynę i płeć. Była to dziewczynka, a przyczyną była wada genetyczna (Zespół Turnera). Nikt do dnia dzisiejszego nie potrafi odpowiedzieć na pytanie „dlaczego?”. Razem z partnerem chcieliśmy zrobić sobie badania genetyczne, ale nasze polskie prawo nie pozwala zrobić badań po 1 poronieniu.
Tłumaczą się, że nie ma podstaw, że wada mogła być losowa. Że takie badania możemy sobie zrobić w przypadku drugiego poronienia lub w sytuacji, kiedy długo się staramy, a nie wychodzi… 21.01.2019 miną cztery miesiące od tego tragicznego dnia, a ja nadal nie mogę się pozbierać. Wróciłam co prawda do pracy, lecz jak tylko zostaję sama w domu, to wraca do mnie to wszystko.
Marzę o maleństwie i wierzę, że w końcu się uda
Znalazły się osoby, które mówiły, że to moja wina, że sama jestem sobie winna. Lekarz mówi, że jest wszystko w porządku, więc zaczynamy powoli znowu nasze starania o dzieciątko. Nie poddajemy się. Bardzo chcę, wręcz marzę o maleństwu. Żyje tylko myślą, że już więcej nie będę musiała przechodzić tego wszystkiego. Mam nadzieję, że następnym razem nam się uda.
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, wypełnij formularz.
Przeczytaj też inne historie TUTAJ >>> Wasze historie
zdjęcie: Katarzyna Bialasiewicz/pl.123rf.com