Trwało to raptem 7 tygodni, duży strach, przerażenie, infekcja… poronienie…
Gdy pani ginekolog zapytała, czy poradzę sobie psychicznie ze stratą, bez zawahania odpowiedziałam „TAK”. Mijają 4 miesiące, a to zdarzenie wraca jak bumerang.
W tym samym czasie w ciążę zaszła koleżanka w pracy. To był największy cios dla mnie, gdy poinformowała cały zespół… Wszystko wróciło.
Próbuję teraz przeżyć żałobę, na wydruku USG piszę wszystko co chciałabym powiedzieć swojemu maleństwu. Planuję kartkę spalić i „pochować”, może na samotnej wędrówce po Tatrach…
Trudne emocje. Partner nieobecny, unikający, nierozumiejący…, a wystarczyłoby aby był przy mnie obok… Pyta „co się dzieje?”
Małgosia
—
Jeżeli Ty też chcesz podzielić się swoją historią, możesz zrobić to tutaj: https://www.poronilam.pl/kontakt/podziel-sie-swoja-historia/