Opowiem wam moją historię. Wszystko zaczęło się w 2016 roku, kiedy po 3 miesiącach bez okresu poszłam do ginekologa, wtedy został wykryty u mnie PCOS, a później insulinooporność. Tak dwa lata żyłam z tym, wmawiając sobie, że przez te choroby nigdy nie zajdę w ciążę.
W międzyczasie poznałam mojego obecnego męża
Po 1 cyklu starań zaszłam w swoją pierwszą ciążę! To była radość i szok jednocześnie. Nie przypuszczałam, że jeszcze coś mi może dolegać. 2 dni po pozytywnym teście zaczęłam plamić. Wylądowałam na IP i dostałam Duphaston, Nospe i Aspargin. Plamienia minęły, a ja nadal mogłam cieszyć się ciążą, chociaż miałam jakieś złe przeczucia.
Na następnym USG zobaczyłam już moje dzieciątko, miało niecałe 4 mm i biło mu już serduszko, ale lekarka powiedziała, że trochę wolno… 2 tygodnie później kolejne USG i wyrok, serce się zatrzymało. Dostałam skierowanie do szpitala, tam uznali, że dadzą mi jeszcze kilka dni na poronienie samoistne i wysłali do domu.
09.04.2018 – to był ten dzień, kiedy życie całkowicie odebrało mi moje szczęście…
…moją nadzieję, moją małą miłość… Miałam zabieg, ponieważ poronienie nie nastąpiło. Od tego czasu minął ponad miesiąc, zrobiłam trochę badań i wyszły z nich dwie zmiany: MTHFR C677T oraz PAI-1 4G, do tego za wysoka homocysteina, za niska witamina D3 i B12.
Mam nadzieję, że pierwszy i ostatni raz opisuję tu swoją historię…
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, wypełnij formularz.
Przeczytaj też inne historie TUTAJ >>> Wasze historie
Zdjęcie: ©congerdesign/pixabay.com