Chciałabym opowiedzieć moją smutną historię. Starałam się z mężem o dziecko i w końcu się udało. W trzecim cyklu byłam już w ciąży. Bardzo się cieszyliśmy z tego powodu. Gdy tylko się dowiedziałam, że jesteśmy w ciąży świat się do mnie uśmiechnął.
Bardzo się bałam, ponieważ to była moja pierwsza ciąża, ale od samego początku pokochaliśmy ta dzidzię. Mąż szukał już wózka, bo taki był dumny, że nam się udało, a dziecko było naszym marzeniem. Pewnego dnia umówiliśmy się prywatnie na wizytę, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Byliśmy bardzo szczęśliwi, że zobaczymy nasze maleństwo. Z powodu pandemii sama musiałam iść na wizytę. Mąż czekał na mnie aż wrócę z dobrymi wiadomościami i zdjęciem maluszka. Gdy byłam na badaniu zobaczyłam maleństwo. Bardzo się ucieszyłam. Pokochałam go bardzo, ale pani doktor zamilkła na chwilę i nic się nie odezwała.
Po chwili mówi: „Ciąża obumarła. Nie wyczuwam tętna dziecka. Serduszko przestało mu bić w 8 tygodniu. Świat się nam zawalił. To było straszne, a później było jeszcze gorzej. w dniu poronienia widziałam zdjęcia, którym się dzieci urodziły a moja mała Marysia odeszła. Codziennie o niej myślimy z mężem i modlimy się, abyśmy mogli doczekać się maluszka w niedługim czasie.
Kochamy Cię Marysiu!
Autor: Basia