Mam 38 lat, nastolenią córkę, jedno poronienie w 8tc, i kolejne – poród przedwczesny w 24tc… Pierwsza ciąża, cukrzyca ciążowa pod koniec ciąży, szczęśliwe zakończenie, córeczka, radość i szczęście…
Kolejna wizyta,na której dowiedziałam się, że niestety serce nie bije, ciąża obumarla 8tc…
Druga ciąża, test ciążowy wynik pozytywny, wizyta u ginekologa – potwierdzenie, to był 6tc, usg-nawet usłyszałam bicie serduszka, przepisano mi tabletki na podtrzymanie i zalecono leżenie. Za 2 tyg. kolejna wizyta,na której dowiedziałam się, że niestety serce nie bije, ciąża obumarla 8tc, skierowanie do szpitala.
W szpitalu potwierdzona diagnoza i przygotowanie do zabiegu łyżeczkowania… Czułam ból, gniew i złość… „Takie rzeczy się zdarzają” – usłyszałam… „Pozbierasz się i jeszcze będziesz mieć dzieci…”. Było ciężko, ale doszłam do siebie.
Minęły trzy lata… Jestem w ciąży!
Minęły trzy lata… Miesiączka się spóźniała, poszłam do apteki po test. Od razu po powrocie do domu zrobiłam go – dwie kreski. Nie mogłam uwierzyć, radość bezcenna… Jestem w ciąży!
Następnego dnia zrobiłam badanie z krwi, które potwierdziło test. Od razu zapisałam się do lekarza. Na USG zostało wszystko potwierdzone. Jest Pani w ciąży, to 6 tydzień. Od razu zrobiłam obciążenie glukozy i wyszła cukrzyca, więc dieta i mierzenie glukozy we krwi 4 razy dziennie po posiłkach. Wyniki na początku się wahały, ale udało mi się wszystko unormować, dzięki Pani diabetolog. Kiedy minął mój pechowy 8tc. byłam przeszczęśliwa. Wszystko było OK. Ciąża rozwijała się prawidłowo. Cukry w normie. Ze względu na wiek: test Pappa-ryzyko trisomii, amniopunkcja-prawidłowy wynik- synuś, wszystkie badania – OK, nie było się do czego doczepić…
I tak dotarliśmy do połowy ciąży…
Połówkowe USG – wszystko rozwija się prawidłowo. Zlecone echo serca płodu, tak profilaktycznie… więc się zapisaliśmy na echo serduszka mojego maluszka….którego już nie zrobiliśmy, gdyż miało być w 25 tc. 🙁 Kolejna wizyta u ginekologa, wszystko OK. To był już 22tc.,cukry były w normie, regulowane tylko dietą, mierzyłam też od 16tc. ciśnienie tętnicze 3x dziennie i też wszystko było w normie. Cisza książkowa, a my świetnie się czuliśmy od początku do samego końca.
Synek był bardzo aktywny, szczególnie po posiłkach i wieczorami. Lubiłam te kopniaczki i fikołki…Mówiłam, śpiewałam, zaczepiałam i cieszyła się, że po raz kolejny zostanę mamą i będę mieć takiego małego szkrabka w domku..
Aż tu nagle ruchy ustały…
Wszyscy zapewniali mnie, że świetnie wyglądam, świetnie się czuję, żebym nie panikowała, a ja czułam, że coś się dzieje, że coś jest nie tak, że za spokojny jest mój synuś…
To był już 24tc, pojechałam do lekarza, na kolejne badania…
Moje SZCZĘŚCIE prysło jak bańka mydlana… Przykro mi serce nie bije, ciąża obumarła…
Szok, ból, strach sparaliżował mnie.. Nie mogłam uwierzyć, to nie możliwe, przecież wszystko było idealnie…. Usg zrobione dwa razy, potwierdzone obumarcie płodu. Wywoływanie skurczy i poród, byłam sama z moim bólem i martwym synkiem…
Mój synek odszedł, urodziłam Go – owinął się pempowiną :(:(:( Zabieg łyżeczkowania też był. Minęły już 2 tygodnie, a Ja nadal nie mogę sobie poradzić z pustką jaka we mnie siedzi….z bólem i cierpieniem…
Aniołku zawsze będziesz w moim sercu….
Autor: Agnilon