Jak rozmawiać w pracy o poronieniu, kiedy ten temat jest bolesny i nie chciałabym go poruszać? Jak powiedzieć znajomym, że nie mam ochoty na spotkania towarzyskie, aby ich nie urazić, ale żeby też zrozumieli moją sytuację?
Odpowiedzi na te i inne pytania zadane przez kobiety po poronieniu udziela psycholog Małgorzata Orzeł – udzielająca pomocy psychoterapeutycznej w zakresie szeroko pojętych kryzysów i trudności psychicznych m.in. zaburzeń nastroju, zaburzeń lękowych czy adaptacyjnych.
- Jak rozmawiać w pracy o poronieniu, kiedy ten temat jest bolesny i nie chciałabym go poruszać?
Przede wszystkim, jeśli nie chciałaby Pani poruszać tego tematu, to proszę tego nie robić. Jest to oczywiście bardzo trudne, ale najważniejsza jest tu zawsze nasza strefa komfortu, nasze poczucie bezpieczeństwa i nasza granica prywatności. Strata dziecka, doświadczenie żałoby i budowanie na nowo swojego życia jest wystarczająco trudne. Dlatego też warto nauczyć się chronić siebie i swoje emocje. Nauczyć się stawiać siebie w centrum niezależnie od tego co pomyślą inni. Wiele osób, także tych z którymi pracujemy może nie rozumieć naszych potrzeb i emocji. Każdy z nas ma swój system postrzegania świata i różny wgląd. Trudne dla nas pytania, innym mogą wydawać się bardziej neutralne mogą więc się pojawiać. To zatem my odpowiadamy za to gdzie jest nasza granica w rozmowach.
Ważne jest tu także, że jeśli nie czujemy się dobrze z pytaniami o poronieniu to możemy w prostych słowach nazywać to wprost. Możemy za każdym razem, w ten sam sposób mówić np. że jest to dla nas trudny temat i nie chcemy go poruszać. Możemy powiedzieć, że dziękujemy za troskę, ale pozwolimy sobie nie odpowiadać. Dobrym komunikatem jest również wskazanie, że nie jesteśmy gotowi na rozmowę i wolimy skupić się na pracy. Nie musimy się tłumaczyć.
- Nie mam siły na spotkania towarzyskie, mimo że upłynęło już sporo czasu od poronienia. Jak odpowiedzieć znajomym, aby ich nie urazić, ale żeby też zrozumieli moją sytuację.
Zanim odniosę się bezpośrednio do pytania, pozwolę sobie wskazać na jeden, moim zdaniem bardzo ważny aspekt. Gdy mamy myśl o tym, że nie chcemy wychodzić na spotkanie ze znajomymi, zawsze warto jest zadać sobie pytanie: czy moja potrzeba pozostania w domu jest dla mnie teraz konstruktywna czy naprawdę mi pomoże? Wskazuję na to, ponieważ, gdy przeżywamy stratę i układamy sobie nasze życie w nowej rzeczywistości niejednokrotnie mamy spadek nastroju, który utrzymuje się przez dłuższy czas. Wtedy naturalnie potrzebujemy odizolować się od otoczenia, pozostawać samej / samemu w czterech ścianach.
Na różnych etapach radzenia sobie ta sama strategia może być więc dla nas bardzo kojąca (i zalecana), na innych natomiast może nas też blokować przed powrotem do naszej codzienności. Pytanie kluczowe brzmi więc: czy ja tu i teraz naprawdę potrzebuję pozostać w domu? Pisze Pani o tym, że minęło już sporo czasu – nie wiem ile dokładnie, ale proszę pamiętać, że tutaj nie ma reguły.
Każdy indywidualnie przeżywa stratę, czas bywa więc bardzo różny. Ważna jest jednak świadomość rozpoznawania własnych potrzeb na wszystkich etapach radzenia sobie ze stratą. Czasami, gdy przerwa w kontaktach trwa dłużej to po prostu jest nam trudno przełamać dyskomfort wyjścia z domu – odezwania się do kogoś telefonicznie czy przygotowywania się a samo spotkanie może być dla nas dobrym rozwiązaniem. Bądźmy więc świadomi tego jakie myśli pojawiają się u nas przed ewentualnym spotkaniem: czy są to raczej obawy, że ktoś może pytać mnie o moje dziecko, czy myśli związane z tym, że nie chcemy teraz się śmiać i nie mamy ochoty rozmawiać o codziennych błahych sprawach czy może, że mamy poczucie braku sił przed tym, że trzeba się umalować i dojechać do centrum miasta.
Uznając jednak, że pozostanie w domu jest Pani realną potrzebą w danym momencie, proszę pamiętać, że ma Pani pełne prawo, żeby o nią zadbać. Tak jak wspomniałam czas obiektywnie nie ma tu znaczenia. Niezależnie od tego czy minął tydzień czy miesiąc od straty ma Pani prawo powiedzieć innym, że nie jest jeszcze gotowa, że nie ma ochoty i że odezwie się, gdy będzie planowała wyjść. Chodzi o to, żeby w możliwie prosty sposób nazwać to czego chcemy lub czego nie chcemy. Często takie sytuacje budzą w nas napięcie, bo mamy wrażenie, że inni będą naciskać, prosić. Pamiętajmy jednak, że nie musimy się tłumaczyć, wciąż szukać nowych wymówek i usprawiedliwiać się. Możemy nazwać wprost, że nie chcemy, żeby ktoś poczuł się urażony, ale nie jesteśmy jeszcze gotowi na wyjście i że z pewnością damy znać, gdy to się zmieni. Ten sam prosty komunikat możemy nazywać wielokrotnie (przecież wciąż jest aktualny). W sytuacjach, gdy przeżywamy żałobę, nie musimy ciągle dostosowywać się do innych, inni mogą też zaadaptować się do nas.
- Jak poradzić sobie z poczuciem winy, żalu oraz presją czasu mam 39 lat. Jako kobieta czuje, że za mało zrobiłam by chronić swoje dziecko, obawiam się kolejnej próby. Jak się pozbierać, przed znajomymi udaje, że jest dobrze, ale wcale tak nie jest
Jest to bardzo ważne pytanie. Najpierw odniosę się do poczucia winy. Jak pisałam w jednym ze swoich artykułów w sytuacji straty dziecka przeżywamy szok i dezorientację. Jest to moment, w którym pojawiają się bardzo silne emocje przez pryzmat których postrzegamy rzeczywistość. Naturalną reakcją jest wtedy próba zrozumienia przyczyny, poszukiwania odpowiedzi na pytanie dlaczego? Pamiętajmy jednak, że w momentach doświadczania bardzo trudnych zdarzeń a przy tym bardzo silnych emocji zupełnie inaczej kodujemy informacje i błędnie wyciągamy wnioski przypisując sobie działania, które w naszej wyobraźni mogły zapobiec najgorszemu. Poczucie winy to pułapka naszego myślenia, która daje pozorne poczucie kontroli, gdy strata już nastąpiła.
Żeby poradzić sobie z poczuciem winy pierwszym krokiem jest zidentyfikowanie wszystkich myśli, które je budują. Poczucie winy da się bowiem nazwać, np. mogłam nie nieść tych zakupów. Następnie odnosząc się do poszczególnych myśli warto jest nazwać fakty, które były dostępne przed startą (proszę pamiętać, że wiele informacji zdobyła Pani już po stracie). Kolejnym krokiem jest zbudowanie realnej oceny okoliczności.
Zbierając więc w całość to jak radzić sobie z poczuciem winy, warto jest uświadomić sobie, że gdy dowiadujemy się o ciąży staramy się robić wszystko co w naszej mocy, żeby je ochronić, wzmocnić. Podejmujemy w tym celu szereg konstruktywnych działań (albo mamy takie plany). Funkcjonujemy w oparciu o wiedzę, badania, samopoczucie tu i teraz w centrum uwagi stawiając dziecko. Po doświadczeniu poronienia zaczynamy widzieć rzeczywistość szerzej, inaczej, w sposób przypisujący dużo więcej szczegółów. Trudno jest nam dostrzec, że wcześniej nie mieliśmy możliwości przewidzenia tych okoliczności. Gdybyśmy naprawdę mogli czemuś zapobiec to z pewnością byśmy to zrobili, gdybyśmy naprawdę przewidywali rzeczywistość to byśmy ją przewidzieli – wiemy jednak, że nie mamy takich kompetencji.
Jeśli natomiast chodzi o drugą część pytania to tutaj zapewne zadałabym pytanie po czym Pani pozna, że się „pozbierała” po stracie? Wówczas w obliczu tych szczegółów mogłabym udzielić dokładnej odpowiedzi. Zachęcam do nazwania tego co się wówczas zmieni, gdy uzna Pani, że już sobie poradziła. Może będzie to dla Pani podpowiedzią jakie podjąć działania, żeby sobie pomóc.
Może Pani także poszukać odpowiedzi w naszych artykułach. Zachęcam także do ewentualnej konsultacji ze specjalistą. Czasami jedno spotkanie potrafi podać nam wiele cennych strategii i sposobów.
Odnosząc się z kolei do aspektu znajomych, przed którymi ukrywa Pani to jak naprawdę się czuje. Tak jak już wspomniałam we wcześniejszych pytaniach ma Pani prawo przeżywać stratę w swoim indywidualnym tempie. Najpierw warto jest zadbać o siebie, swoje realne przeżycia, emocje i myśli. Możemy porozmawiać z kimś zaufanym, bliskim. Możemy skorzystać z pomocy specjalisty. Znajomym z kolei zawsze mamy prawo powiedzieć, że czujemy się gorzej w danym momencie.
- Jak poradzić sobie z emocjami, które przyszły jak bumerang z większa silą, po pierwszym poronieniu szybciej doszłam do siebie. Niestety teraz tak nie jest, mam mętlik w głowie czuje się winna, ze za mało zrobiłam by chronić swoje dziecko, obawiam się kolejnej próby, a zarazem mam 39 wiec mam presje czasu, czuje, ze ludzie ( nawet Ci najbliżsi ) pytający się jak chcą usłyszeć, ze dobrze wiec taka odpowiedz im daje, a w środku jestem rozbita i nie wiem jak się pozbierać. Mam dni, ze nie mam siły z łózka wstać, mam żal, ze to akurat ja.
Siła emocji po stracie może być bardzo różna. Każde tak trudne doświadczenie jest inne i możemy nadawać mu inne znaczenie. Może być tak, że czujemy się i radzimy sobie dużo gorzej po kolejnej stracie. W zasadzie przyjąć można nawet, że jest to naturalna reakcja – przeżywamy przecież proces pożegnania z dzieckiem i jego wyobrażeniem po raz drugi. Ważne jest, żeby w procesie powrotu do równowagi dostrzegać na bieżąco, na ile jesteśmy w stanie odzyskiwać stabilizację, na ile jesteśmy w stanie zarządzać własnymi myślami, emocjami i potrzebami. Na ile czujemy, że nasze sposoby radzenia sobie pomagają nam a na ile nie. Wraz z upływem czasu nasze samopoczucie powinno się zmieniać. Sam czas może być oczywiście bardzo różny, dlatego gdy nie czujemy, że coś się zmienia albo czujemy się coraz gorzej warto sięgnąć po pomoc specjalisty. Tylko wiedza oparta na szczegółowym opisie przeżyć zapewni najbardziej konkretne i odpowiednie strategie.
Takim uszczegółowieniem przeżyć jest np. opisane przez Panią poczucie winy, które tak naprawdę jest błędnym nadawaniem znaczeń, pewną pułapką, w którą wpada nasz umysł w kryzysowym momencie. Główna pułapka poczucia winy, tak jak pisałam wcześniej opiera się na tym, że dążąc do uzyskania odpowiedzi na pytanie dlaczego do tego doszło, opieramy się o informacje, które mamy teraz (już po stracie) a które wcześniej nie były dostępne. W poprzednim pytaniu opisałam jak można z poczuciem winy sobie radzić.
Odnosząc się natomiast do dalszej części Pani pytania (komunikacja z bliskimi) to z mojej perspektywy warto jest rozważyć otwartość względem rodziny lub wybranej osoby, której Pani ufa. Wówczas może okazać się, że napięcie związane z kontaktem będzie mniejsze a sam kontakt bardziej pomocowy. Oczywiście nie mam tu szczegółów, więc pozwolę sobie wskazać także na kontakt z profesjonalistą. Zachęcam do skorzystania z pomocy psychoterapeuty. Czasami, żeby odzyskać komfort potrzebne jest dostosowanie oddziaływań do konkretnych myśli, emocji i reakcji, które przeżywamy. Jeśli ma Pani poczucie, że wciąż bardzo trudno jest sobie radzić warto zidentyfikować szczegółowe czynniki, które to podtrzymują.
Proces adaptacji po stracie jest niejednokrotnie bardzo trudny, nabudowany negatywnymi emocjami i zmianą codziennego funkcjonowania. W pewnym momencie, wraz z upływem czasu warto jest powoli zacząć budować swój dzień, planować go, dbać o przyjemności. Te strategie pozwolą skupiać się bardziej na codzienności. Jeśli chodzi natomiast o myśli i ogólny nastrój to tutaj nie mogę podać kluczowej strategii pomocowej. Jest to zbyt indywidualny aspekt, żeby móc go tak uogólnić.
- Jak radzić sobie ze stresem podczas nieudanych starań o dziecko a presja upływających lat?
Radzenie sobie ze stresem w trakcie starań o dziecko można postrzegać w bardzo szerokim zakresie. Pod problemem stresu może kryć się bowiem wiele różnych trudności, który go podtrzymują, np. stałe przewlekłe napięcie, trudności ze snem, problemy z doświadczaniem przyjemności i przede wszystkim zamartwianie, samokrytyka czy wspomniane już w poprzednich pytaniach poczucie winy. W pracy indywidualnej poszukując odpowiednich strategii szukamy więc wielu aspektów zakłócających funkcjonowanie i uzupełniamy o to informacje: jak osoba dotychczas sobie radziła z negatywnymi emocjami. Odpowiedź na Pani pytanie nie jest więc prosta, zwrócę jednak uwagę na kilka kluczowych tu aspektów.
W zakresie stresu przeżywanego w perspektywie upływających lat ważne mogą być 2 główne wymiary: pierwszy to to jak emocjonalnie (fizjologicznie) stres daje o sobie znać na co dzień, drugi z kolei dotyczy pracy z konkretnymi obawami, myślami negatywnymi. W zakresie fizjologicznych sygnałów stresu, w tym przewlekłego napięcia zachęcam do włączenia technik relaksujących – bardzo dobrze wpływają one na nasze ciało: może być to joga, techniki mindfulness, czynności przyjemnościowe. Ważne, żeby nie umniejszać tym działaniom. Nawet jeśli nie zawsze mamy ochotę lub nawyk ćwiczeń fizycznych czy relaksacyjnych może okazać się, że będą one stanowić wyraźną, odczuwalną profilaktykę stresu.
Jeśli natomiast chodzi o pracę z myśleniem to proszę starać się nie angażować mocno uwagi w rozpamiętywanie przeszłości, analizowanie co może się stać w przyszłości. Ważna jest tu świadomość, że robimy wystarczająco dużo, wystarczająco dobrze, bazujmy na faktach, nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Często w naszym życiu mierzymy się z czymś na co nie mamy w pełni wpływu a ciągła analiza jak jeszcze można go uchwycić albo zamartwianie się tym, że czas ucieka – nie tylko nie daje nam potrzebnych rozwiązań, ale wręcz podnosi nasze negatywne emocje. W obliczu sytuacji kryzysowych warto funkcjonować na poziomie dnia dzisiejszego, żyć, mieć dynamikę dnia, randki z partnerem a przy tym równolegle zaplanowane leczenie i ufanie specjalistom w oparciu o wiedzę i badania. My naszym analizowaniem nie odnajdziemy nowych rozwiązań, nie odszukamy nowych odpowiedzi. Podstawą stresu jest często myślenie czarno – białe, tzw. „wszystko – albo nic”, gdy skupiamy całą naszą uwagę i funkcjonowanie na jednym aspekcie naszego życia, np. na staraniach. Być może jest to dosyć ogólna odpowiedź, ale tak jak wspomniałam na początku najbardziej adekwatne działania można wprowadzić w oparciu o szczegóły.
- Usłyszeliśmy konieczność przełożenia starań na +/- 2 lata. Czujemy bardzo dużą presję czasu. Jak sobie z tym poradzić. Myśli skupiają się tylko na braku małej kochającej istotki
Informacja o konieczności zawieszenia starań jest bardzo trudna. Nie mam danych, które leżą u podstaw tej decyzji, ale zakładam, że jest poparta kilkoma konsultacjami i wynikami badań. Piszę o tym, ponieważ w radzeniu sobie emocjonalnie z takimi okolicznościami warto jest mieć wiedzę i uzasadnienie – czyli konkretne fakty, na których można stopniowo budować akceptację tej decyzji.
Decyzja taka jest trudna, ponieważ przeżywamy tu swego rodzaju żałobę. Coś tracimy w danym momencie – choćby możliwości próbowania. Pokazuje to, że tuż po informacji mamy pełne prawo czuć smutek, żal, spadek nastroju, lęk i złość. Jak w każdej żałobie po etapie chaosu i smutku warto zadbać o budowanie powrotu do równowagi.
W pracy psychoterapeutycznej po pierwsze pracujemy tu z myślami zamartwiającymi (tak rozumiem presję czasu) oraz z regulacją napięcia. Zachęcam wtedy do tego, żeby przez moment postawić siebie i partnera w centrum uwagi. Krok za krokiem na tydzień, dwa i dłużej planować dzień, wyznaczać sobie wspólne cele, spędzać razem czas. Z pewnością starania wiele zmieniły w Państwa funkcjonowaniu, wiele aktywności, czynności i nawyków uległo zmianie. Zachęcam, żeby powoli, ale konsekwentnie do nich wracać. Wówczas uzyskamy skupienie uwagi na tu i teraz, rozładowanie napięcia, wzmacnianie pozytywnych przeżyć emocjonalnych. Po kilku miesiącach, mogą Państwo na nowo rozplanować (choćby odroczony plan) leczenia. Z pewnością strategia ta ułatwia obniżenie siły zamartwiania, co ma znaczenie głównie wtedy, gdy nie jesteśmy pod opieką psychoterapeuty i trudno jest nam radzić sobie z tymi myślami.
Małgorzata Orzeł
Certyfikowana Psychoterapeutka Poznawczo-Behawioralna
Psychoterapeutka Par
Między Myślą i Emocją – Psychoterapia
https://www.instagram.com/psychoterapia.orzel/
https://www.facebook.com/psychoterapiaorzel
psychoterapia.orzel@gmail.com